Kilka lat temu o walce Zimnocha z Arturem Szpilką mówiło się w kategoriach jednego z najbardziej elektryzujących starć w polskim boksie zawodowym. Problem, z punktu widzenia organizatorów wielu gal braku tzw. złej krwi między pięściarzami, w tym przypadku nie istniał. Tu kumulowało aż nadto emocji. Gdy potencjał doprowadzenia do takiego pojedynku był zdecydowanie największy, przez kilka lat nie udało się go "zmonetyzować". Dzisiaj trzeba byłoby od początku odgrzewać emocje, bez gwarancji spektakularnego efektu finansowego. Zimnoch od kilku tygodni w pojedynkę próbuje na nowo odgrzać temat walki ze "Szpilą". W rozmowie z Interią opowiadał o spotkaniu z dwójką tajemniczych mężczyzn, którzy przedstawili tylko swoje imiona i, rzekomo reprezentując pięściarza z Wieliczki, mieli złożyć mu ofertę walki. Poproszony o komentarz Szpilka zdementował te rewelacje i wygłosił jednoznaczne stanowisko w sprawie takiego starcia. - Nie ma możliwości, żeby Zimnoch stoczył ze mną jakąkolwiek walkę. Nie odkopujemy trupów z ziemi - zawyrokował Szpilka. Niestrudzony Zimnoch wpadł na inny pomysł, aby zawalczyć o pojedynek z rodakiem w mediach społecznościowych. Na jego koncie na Facebooku ukazał się wpis, w którym zawodnik wpierw wyraził gotowość do walki z każdym na polskim podwórku, a wiadomość zakończył w dość nieoczekiwany sposób. "Natomiast jeśli chodzi o Szpilkę to będę walczył o tę walkę i właśnie zacznę głodować. Głodówką zmuszę Wasilewskiego (Andrzeja, promotora "Szpili" - przyp. red.) i Szpilkę. Trzymajcie kciuki. Oczywiście będę dawał znać, jak się czuję i wstawię foty" - można przeczytać na Facebooku. W reakcji na wiadomość Zimnocha, pomocną dłoń do swojego byłego zawodnika wyciągnął promotor Tomasz Babiloński. "Po dzisiejszej informacji Krzysztofa Zimnocha chcemy mu zaproponować walkę u nas na gali na przełomie kwietnia. Krzysztof, damy ci walkę nawet mimo tego, że jesteś tzw. wolnym strzelcem. Głodówka nie jest potrzebna, szkoda zdrowia, po drugie to nic nie da" - napisał na Twitterze szef grupy Babilon Promotion. Art