- Tak miało być w pierwszej walce. Okoliczności były różne, ale teraz to nie jest ważne. Najważniejsze, że się zrewanżowałem - powiedział po walce Krzysztof Zimnoch. Polak podziękował serdecznie rywalowi w jego ojczystym języku, dodając "I love USA! I love Chicago". - Mike ma słabe nogi. Musiałem odczekać swoje, a potem, kiedy przeciwnik był zmęczony, to była łatwa robota - zażartował. W drugiej rundzie Zimnoch posłał Mollo na deski, a Amerykanina uratował gong. W trzeciej odsłonie Polak nie poszedł jednak za ciosem, a dał odpocząć rywalowi. - Nie chciałem się wystrzelać. To był początek walki, a dzięki tej cierpliwości kibice mogli dłużej oglądać trochę boksu - stwierdził Zimnoch. Artur Łukaszewski, dziennikarz Polsatu Sport, zapytał Zimnocha o możliwość walki z Arturem Szpilką. - Oczywiście, że chcę. Chcę jak najszybciej wejść do "15" i dostać szansę walki o tytuł. Do tego zmierzamy razem z Richardem (Williamsem, trenerem Zimnocha - przyp. red.). Poświęciłem wszystko, mam piękną żonę w Białymstoku, która przylatuje do mnie co dwa tygodnie. Idę, nikt mnie nie zatrzyma. Szpilka? To realny scenariusz, jestem na tak, ale to zależy od promotorów - zakończył.