W sobotni wieczór pięściarz z Białegostoku stanie przed szansą zrewanżowania się Mike'owi Mollo (21-6-1, 13 KO) za jedyną porażkę w zawodowej karierze. Czternaście miesięcy temu Amerykanin zdemolował naszego reprezentanta w zaledwie 130 sekund. - Co prawda zarzekałem się wcześniej, że mam w planie odciąć się od wszelkich dyskusji z Mollo, ale z drugiej strony umówmy się, walkę też trzeba wypromować. Mnie taka dyskusja i jego zaczepki w ogóle nie ruszają. Mój trener nie interesował się tym, co działo się między mną i Mike'em, wolał skupić się wyłącznie na mnie i jak najlepszym przygotowaniu. Sądząc po tym, jak przepracowaliśmy ten okres i jak się czuję, po prostu wiem, że to się udało - przekonuje Zimnoch.Polski pięściarz nie potrafi jednak utrzymać nerwów na wodzy, podobnie jak Amerykanin. Obaj starli się jeszcze przed pierwszym gongiem, po piątkowej ceremonii ważenia. Trudno powiedzieć, który z nich zaczął. Wydaje się, że Mollo nie wytrzymał, gdy Zimnoch położył mu rękę na klatce piersiowej. Po chwili obu pięściarzy rozdzielili promotorzy.Oby determinacja obu panów przeniosła się też w sobotę do ringu.łs