Kilka lat temu pojedynek Szpilki z Zimnochem byłby samograjem. Złe emocje między pięściarzami sięgnęły zenitu w styczniu 2013 roku, podczas konferencji prasowej przed galą Polsat Boxing Night, z walką wieczoru Andrzej Gołota - Przemysław Saleta. Wówczas wystarczyła iskra, by dawni koledzy z kadry skoczyli sobie do gardeł. Zaczęło się od rękoczynów, a gdy pięściarze zostali rozdzieleni, z ust Szpilki zaczął wylewać się potok wulgarnych słów, gorszących opinię publiczną. Wówczas, z różnych względów, gdy kariera przed "Szpilą" w Stanach Zjednoczonych stała otworem, do tego pojedynku nie doszło. Dzisiaj, po nie tyle niespodziewanej, co przede wszystkim ekspresowej porażce wieliczanina z Adamem Kownackim, promotorzy wracają do pomysłu takiej konfrontacji, zapewne licząc na rekordowe wpływy z pay-per-view. Po raz pierwszy publicznie głosu nie zabiera Szpilka, który wsłuchał się w głosy życzliwych mu osób, w tym byłego trenera z kadry Zbigniewa Rauby, i na razie zdecydował się wycofać z przestrzeni portali społecznościowych. W tej sytuacji cały ciężar promocji pojedynki póki co spoczywa na Zimnochu, dlatego pięściarz z Białegostoku robi wiele, aby ich walka nie była ciężkostrawnym "odgrzewanym kotletem". Teraz Zimnoch ma szerokie pole do popisu i stara się z niego skwapliwie skorzystać, rozliczając "Szpilę" za wszystkie słowa i zachowania, których padł "ofiarą". W swoim ostatnim komentarzu zgrabnie nawiązał też do spotkania rywala z jednym z właścicieli największej w Polsce federacji mieszanych sztuk walki - KSW, która chciałaby zakontraktować byłego pretendenta do tytułu mistrza świata w boksie. "Myślisz Artur, że jak dostałeś bęcki od Adama to popłaczesz teraz kilka miesięcy, a później pójdziesz do KSW walczyć z uczestnikami ‘Tańca z gwiazdami’ i innymi celebrytami???" - zaczął Zimnoch, a dalej był tylko ostrzejszy. "Ty wytrzyj mleko spod nosa, wracaj na salę i przygotuj się na kilka rund ze mną - tylko tak żeby kibice mieli na co popatrzeć dłużej niż przez 5 minut! Mamy jeszcze rachunki do wyrównania, a ty zapłacisz za każde złe słowo, które o mnie powiedziałeś. A jeśli uciekniesz do KSW to ja dopadnę cię nawet tam!!! Idę po ciebie i nikt mnie nie powstrzyma!!!" - zapowiedział Zimnoch. Jeden z kibiców skłonił pięściarza z Białegostoku do odpowiedzi. "Myślałem, że jesteś trochę mądrzejszy. (...) Bierz przykład z Adama Kownackiego, odstaw Facebooka i Twittera, a rób swoje. (...) Jeżeli tak bardzo by Ci zależało, żeby sobie wyjaśnić pewne rzeczy z Arturem, to zrobiłbyś to w małej sali, bez rozgłosu, bez telewizji...". Na reakcję Zimnocha nie trzeba było długo czekać. "On mi publicznie za dużo naubliżał i ja go publicznie za to teraz ukarzę. Zbicie go po cichu, w piwnicy, za to wszystko, byłoby dla niego nagrodą. A pieniądze? Tych też za dużo przez niego straciłem, żeby miały mi się nie zwrócić. Z całym szacunkiem do Ciebie, ale ja wiem co on mi zabrał i ja sam wiem, jak i co mam teraz od niego odebrać" - wyjaśnił zawodnik grupy Babilon Promotion, puentując wypowiedź następującym zdaniem: "Jesteś chyba jedynym kibicem boksu, który wolałby przeczytać o tym w gazecie, że zrobiliśmy to w piwnicy, zamiast zobaczyć to na żywo lub w telewizji". Art