Co tu dużo mówić, bardzo słabo zaprezentował się pan w starciu z Harthem. Czy potrafi pan wskazać przyczynę? Krzysztof "Diablo" Włodarczyk: Przede wszystkim dziękuję ci bardzo za miłe słowa. Ale nie gniewam się, szanuję opinię, bo powiedziałeś prawdę. Dokładnie, było słabo. Zawodnik, pokroju Hartha, nie powinien dotrwać ze mną w ringu do szóstej rundy. Koniec, kropka. Mam nadzieję, że to zaślepi oczy innym przeciwnikom. To na pewno, takim występem chyba nikogo pan nie przestraszył. - Tak, niech uwierzą, że wcale nie jestem taki straszny i niebezpieczny do boksowania, jak mogłoby się wydawać. Z tego punktu widzenia, to może i lepiej, bo być może pojawi się więcej chętnych do walki ze mną. Obym miał okazję częściej boksować. Tym występem z pewnością nie wzbudził pan respektu zwłaszcza u obecnych mistrzów kategorii junior ciężkiej. - Dokładnie. Nawet nie ma co gadać na ten temat. Proszę, nie dobijaj mnie, bo będę musiał poszukać miejsca, gdzie uda mi się schować. Dałem ciała, ale nie chcę mówić o przyczynach. Coś nie zagrało, tak jak powinno, ale nieraz tak bywa. Mam do siebie trochę pretensji, ponieważ parę rzeczy wokół mnie, mówiąc oględnie, było "rozbieganych". Przez to byłem skupiony trochę na czymś innym niż powinienem. Możliwe, że to przełożyło się na moje boksowanie, bo... bałem się o coś. Tak, bałem się o coś, ale nie chcę wchodzić w szczegóły. To wszystko brzmi bardzo niepokojąco. - Nie chciałbym mówić: dlaczego, co i jak, ani nikogo oczerniać. Po prostu, mam nadzieję, że niektórzy będą mieli okazję wykazać się zrobieniem następnej, fajnej walki. Słyszałem, że możliwy jest mój występ w pojedynku, który będzie eliminatorem do walki o mistrzostwo świata. Liczę, że to będzie przełomowy moment w mojej karierze. Nie chcę zdradzać, kto mógłby być moim przeciwnikiem, choć już coś tam wiem, ale pewności nie mam żadnej. Może chodzi o niepokonanego Ormianina z Niemiec, Noela Gevora? - No tak, chodzi o Gevora. W takiej walce musi pan zaprezentować się o niebo lepiej. - Wiadomo, z takim boksowaniem, jak we Wrocławiu, nawet nie byłoby sensu pchać się do mistrzów. Mógłbym sobie narobić więcej obciachu. Trzeba przygotować się zupełnie inaczej. Lada moment znów będę na sali treningowej i muszę zrobić wszystko, by wrócić do tych "paru" minut w życiu, gdy byłem mistrzem świata. Rozmawiał Artur Gac