Arreola podkreśla, że jego pragnieniem nadal jest zdobycie tytułu mistrza świata i zapewnienie sobie wiecznej pamięci. - Jeśli przegram, przejdę na emeryturę. To proste. Uwielbiam boks i chcę, żeby ludzie pamiętali mnie jako mistrza świata. Wierzę, że wciąż mam umiejętności, by to zrobić - marzy Arreola. Największą szansę na mistrzowski pas Amerykanin miał w 2014 roku, kiedy to mierzył się z Bermanem Stiverne'em o wakujący tytuł WBC. "Koszmar" pasował jednak bokserowi z Haiti stylowo i został efektownie rozbity. Dodatkowo Stiverne wygrał wcześniej z Arreolą na punkty, łamiąc mu nos i rzucając na deski. Jak Chris wspomina tamtą walkę? - Każdy cios w tamtej walce sprawiał mi ból. Czułem, jak kości w moim nosie miażdżą się nawzajem. To było jak ból strzelający z mojej twarzy. Ale nie było chwili, żebym zwątpił. A jak już taka myśl się pojawiła, to mój narożnik szybko reagował. Mówili mi, że on jest tak samo zmęczony jak ja, że muszę iść dalej - wspomina 38-latek. - Nie jestem jak poprzedni rywale Kownackiego. Jestem tu, by walczyć. Ciężko będzie mu mnie zastopować. Wielu ludzi mnie nie docenia, ale 3 sierpnia udowodnię, że jestem ciężkim, z którym trzeba się liczyć - ostrzega Arreola.