Kowaliow ogłosił ostatnio, że wraca na ring 25 lipca, by zmierzyć się z Nadjibem Mohammedim w Las Vegas. W swoich dwóch ostatnich walkach Kowaliow zmierzył się z mocnymi rywalami - Bernardem Hopkinsem i Jeanem Pascalem. Teraz Rosjanin przymierza się do pojedynku z mistrzem świata wagi półciężkiej WBC Adonisem Stevensonem lub czempionem wagi superśredniej Andre Wardem."Boks to część mojego życia, które nie było łatwe. Jestem skoncentrowany i gotowy dać z siebie wszystko, gdy tylko pojawiam się w ringu. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Wyrobiłem sobie taki nawyk już w wieku 11 lat" - powiedział Kowaliow w rozmowie z Boxingscene.Zapytany o potencjalny pojedynek ze Stevensonem, Kowaliow nie potrafił ukryć swojej niechęci do słynnego rywala."Chciałbym go znokautować, ale jeśli ktoś przede mną zdąży skopać mu tyłek, to też będę się z tego cieszył. Stevenson nie zasługuje na to, by być mistrzem. Naoglądał się bajek i teraz wydaje mu się, że jest Supermanem, czy co?" - ironizował Rosjanin.Kowaliow rozpędził się w swoim werbalnym ataku na Stevensona do tego stopnia, że skrytykował nawet rywali, z jakimi mierzył się do tej pory Kanadyjczyk. Co ciekawe, w maju 2014 roku Stevenson pokonał jednogłośną decyzją sędziów Polaka Andrzeja Fonfarę."Stevenson to zwykły pięściarz, nie żaden mistrz. Nie walczy z naprawdę poważnymi rywalami. Wygrzebuje swoich przeciwników ze śmietnika. Przykro mi to mówić, ale on naprawdę staje w ringu z łatwymi przeciwnikami" - krytykował rywala Kowaliow."Moim zdaniem Stevenson nie zasługuje na to, by być mistrzem świata. On zasługuje co najwyżej na pas Myszki Miki, na pewno nie na mistrzostwo federacji WBC" - wyśmiał słynnego rywala Kowaliow.