Ktoś powie, że sytuacja wokół hitowego starcia dwóch wielkich mistrzów: Ołeksandra Usyka i Tysona Fury'ego zaczynała przypominać już telenowelę, jakich niejedną z wątpliwą przyjemnością w ostatnich latach mieliśmy okazję oglądać w zawodowym boksie. Ta na szczęście okazała się być - jak na standardy tego sportu - dość kompaktową produkcją. Tyson Fury wywrócił misterny plan do góry nogami Tak naprawdę wszystko już wydawało się być dopięte niemal na ostatni guzik z myślą o dacie 23 grudnia. Istotną częścią tej układanki była ostatnia gala w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej, gdzie skuszeni gigantycznymi pieniędzmi Fury i gwiazda UFC, Francis Ngannou, mieli stoczyć "freak fight w wersji premium". Pod kategorię deluxe miał podchodzić status obu przedstawicieli sportów walki, sportowców z absolutnie najwyższej półki, ale w samym ringu "Król Cyganów" miał się zabawić się z debiutujących w bokserskim starciu z kameruńsko-francuskim gigantem mieszanych sztuk walki. Niezbędnym puzzlem - pozostając w terminologii układanki - była obecność na Bliskim Wschodzie i przy samym ringu Ołeksandra Usyka, który do spółki z Furym dzierży wszystkie pasy mistrza świata królewskiej kategorii wagowej. Później okazało się, że w zakładanym scenariuszu miało być tak: Fury łatwo, szybko i przyjemnie wygrywa z "Predatorem", a następnie do ringu wkracza Usyk i wówczas oficjalnie następuje ogłoszenie ich batalii właśnie 23 grudnia nad Zatoką Perską. Owszem, ukraiński czempion wszedł między liny, ale panowie tylko spojrzeli sobie prosto w oczy, bo przecież chwilę wcześniej Anglik leżał na deskach i w wielkich bólach doholował końcowe zwycięstwo. A umówmy się, że oczekując na werdykt z obitą twarzą nie miałby prawa mówić o oszustwie, gdyby sędziowie jednak opowiedzieli się za Ngannou. Jest nowy termin walki Ołeksandr Usyk - Tyson Fury Kontrakt parafowany przez obozy obu pięściarzy wciąż jednak obowiązywał, dlatego rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie kolejnego, najbliższego możliwego terminu. Od razu wskazywany był pierwszy kwartał 2024 roku, a już teraz - niespełna trzy tygodnie po tamtym wydarzeniu - poznajemy tą tak oczekiwaną wiadomość. Oficjalny komunikat w tej sprawie obiegnie świat w najbliższy czwartek, gdy odbędzie się uroczysta konferencja prasowa. Saudowie nie mają żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o możliwości finansowe, dlatego zagarniają coraz więcej najbardziej elitarnych wydarzeń sportowych z całej palety dyscyplin. Według przecieków do mediów, gaża "Króla Cyganów" może wynieść niewyobrażalną kwotę 200 milionów dolarów. Z kolei wypłata Usyka - jeśli wierzyć krążącym informacjom - zamknie się w kwocie nieznacznie mniejszej niż ta Brytyjczyka.