20-latka do pojedynku z rozstawioną z "jedynką" przeciwniczką podeszła bez kompleksów. Mimo to w pierwszej rundzie dała się zdominować i wyraźnie ją w oczach sędziów przegrała. Dwie kolejne nie były już tak jednostronne, ale ogólnego obrazu starcia nie zmieniły - na punkty u wszystkich arbitrów zwyciężyła pięściarka z Tajwanu. Sobotnia walka przykuwała uwagę całego świata. I to nie tylko z uwagi na talent Szeremety, ale również kontrowersje, jakie narosły wokół udziału jej rywalki w igrzyskach. Przypomnijmy: ona oraz rywalizująca w innej kategorii Imane Khelif z Algierii (sięgnęła po złoto w piątek) w ubiegłym roku były zdyskwalifikowane z uwagi na rzekomy, zbyt wysoki poziom testosteronu. Sprawa odbiła się bardzo szerokim echem, a oficjalną skargę złożył nawet Algierski Komitet Olimpijski, reagując w ten sposób na ataki na swoją reprezentantkę. Świat reaguje na walkę Julii Szeremety "TalkSport" przypomina o całym zamieszaniu i podkreśla, że MKOl dopuścił pięściarki do startu. Zdaniem serwisu Lin Yu-Ting "emanowała klasą", umiejętnie wykorzystywała przewagę zasięgu oraz prezentowała znakomitą technikę. Sporo uwagi pojedynkowi poświęca również "BBC". Jak czytamy, już sam awans Szeremety do finału był niespodzianką, ale takowej zabrakło już w walce o złoto. "Lin weszła na ring przy głośnych owacjach, a Polka, w przeciwieństwie do jej niektórych wcześniejszych przeciwniczek nie protestowała". Stacja dodaje, że triumf zawodniczki z Tajwanu oznacza "koniec jednej z najbardziej kontrowersyjnych historii", lecz całe zamieszanie sprawić nawet może, że pod znakiem zapytania stanie obecność boksu podczas kolejnych igrzysk, w Los Angeles. O sprawie pisze też m.in "USA Today". Także i tu czytamy o pewnej wygranej zawodniczki z Tajwanu. "Podsumowała burzliwe doświadczenia w podobny sposób, jak Imane Khelif. Zwycięsko" - napisano.