Przypomnijmy, że pierwotnie starszy z braci Kliczko miał zmierzyć się z Nikołajem Wałujewem, ale oczekiwania finansowe rosyjskiego kolosa nie zostały zaakceptowane przez obóz Ukraińca. - Jest ode mnie o głowę wyższy i prawie 40 kilogramów cięższy. Ale nie chciał ze mną walczyć. Chciał pieniędzy, a cztery miliony dolarów to było za dużo - podsumował Witalij. W nieco mocniejszych słowach postawę Wałujewa skomentował Boente. - Jest dużym mężczyzną, ale serce do walki ma bardzo małe - zaznaczył menedżer ukraińskiego mistrza świata. Boente wyjawił, że po fiasku rozmów z Rosjaninem zwrócił się z ofertą do obozu Tomasza Adamka. - Pytaliśmy Main Events (promotora "Górala" - przyp. red) o walkę z Adamkiem, ale Tomasz się nie zgodził, mówiąc, że nie ma wystarczającego doświadczenia, żeby pokonać Witalija. Następnie zwróciliśmy się do Alberta Sosnowskiego - relacjonował Boente, który był pod wrażeniem szybkiej reakcji "Dragona". - Po zaledwie jednym dniu zgodził się na walkę. Widać, że - w odróżnieniu od Wałujewa - ma serce do walki - dodał menedżer rywala polskiego pięściarza. Walka Kliczko - Sosnowski odbędzie się 29 maja na stadionie Schalke 04 w Gelsenkirchen. - Oczekujemy wielu polskich kibiców. Zarówno tych, którzy przyjadą specjalnie na walkę, jak i tych mieszkających w Niemczech. Szacujemy, że gala będzie transmitowana w stu krajach. To będzie wielkie wydarzenie sportowe - zaznaczył Boente. Nieoficjalnie mówi się o tym, że "Dragon" za starcie z aktualnym mistrzem świata zarobi milion dolarów. Menedżer Kliczki nie chciał potwierdzić tych informacji. - Przykro mi, ale o pieniądzach nie mogę mówić - uciął wszelkie spekulacje. Dariusz Jaroń, Warszawa Uderzająca charyzma Witalija - porozmawiaj z Darkiem Jaroniem Czytaj także: Kliczko: Sosnowski nie jest Alim, ale muszę uważać