Anglik dominował nad rywalem fizycznie. Każdy jego cios robił wrażenie na dzielnym Rumunie, ale ten starał się odpowiadać swoim atakiem na każdą akcję mistrza. Na początku drugiej rundy Kell uderzył kombinacją lewy-prawy prosty. Zraniony rywal doskoczył natychmiast by sklinczować, jednak obrońca tytułu zrobił krok w tył i krótkim prawym podbródkiem posłał przeciwnika na deski. Zaraz po liczeniu do ośmiu bezpośredni prawy krzyżowy Brooka i challenger znów znalazł się na macie ringu w Sheffield. O dziwo przetrwał jeszcze ponad minutową nawałnicę i usłyszał w końcu zbawienny gong na przerwę. W trzecim starciu przynajmniej kilka razy był ranny, lecz potrafił za każdym razem wychodzić z opresji. W czwartej wiodło mu się nawet nieźle, ale faworyt gospodarzy akcją prawy podbródkowy-lewy sierp po raz trzeci doprowadził go do nokdaunu. Do końca pozostawały tylko sekundy, więc sędzia puścił walkę dalej. Równo z gongiem Brook jeszcze huknął lewym sierpowym w okolice skroni i Rumun po raz czwarty się przewrócił. Tym razem naprawdę ciężko. Mimo wszystko zdołał powstać na osiem i z pomocą trenerów udał się do narożnika. Nie doszedł do siebie przez minutę, dlatego nie został dopuszczony do piątej rundy. Przed tym występem Anglik zapowiadał, że będzie chciał się zmierzyć ze zwycięzcą zaplanowanego na 2 maja pojedynku Floyda Mayweathera Jr (47-0, 26 KO) z Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO). Tą wygraną potwierdził na pewno, że nawet najwięksi muszą się z nim liczyć.