34-letni Aleksiej Sewostjanow urodził się w Kazachstanie, mieszkał w Needham w Stanach Zjednoczonych, a obecnie swoje życie związał z Polską. Reprezentuje klub Legia Warszawa, w którym wystąpił we wszystkich trzech meczach tego sezonu w ramach Polskiej Ligi Boksu, a teraz najważniejsze cele wiąże z polską kadrą. Występy w koszulce z orzełkiem na piersi umożliwia mu polskie obywatelstwo, które ma dzięki swoim przodkom-Polakom. Aleksiej Sewostjanow wyszarpał wygraną. Proksa: Jestem z niego dumny W tej kategorii wagowej to już nie są przelewki, ciosy ważą bardzo dużo i o tym wszystkim mogliśmy przekonać się w ćwierćfinałowym starciu Sewostjanowa z Yasarem. Nasz reprezentant lepiej wszedł w pojedynek i już w pierwszej rundzie zmusił arbitra do liczenia Turka. Aż dziw, że jeden z sędziów widział w tej odsłonie przewagę rywala, punktując jego wygraną. W drugiej odsłonie do odrabiania strat rzucił się rywal, zmuszał naszego zawodnika do momentami chaotycznej defensywy i w pewnej chwili, po mocnym ciosie, podopieczny trenera Grzegorza Proksy dość widowiskowo znalazł się na deskach. O wszystkim decydowała trzecia odsłona, w której Sewostjanow bardziej zaczął słuchać się swojego narożnika. Już mniej chciał urwać głowę, a więcej w jego boksie było rozsądku, lepiej schodził z linii ciosu i parokrotnie udanie kontrował prawą ręką. Zapytany, czy zbyt często nie starał się, mówiąc językiem bokserskim "urwać rywalowi głowy", odparł: - Każdy cios mógł się skończyć dla mnie i dla niego końcem walki. Sensacyjny triumf Polaka, trzeci pięściarz świata pobity. Gigant "podłączony" i odesłany do domu Aleksiej Sewostjanow: Chcę reprezentować Polskę w Los Angeles Nie ma żadnych wątpliwości, że Sewostjanow na poważnie traktuje starty w polskich barwach. Przyświeca mu bardzo duży cel, który narzuci mu reżim pracy na kilka kolejnych lat. - Chcę reprezentować Polskę na igrzyskach w Los Angeles - ogłosił. - To wszystko prawda. Pracujemy i mamy na to dużo czasu, a trzeba powiedzieć, że jest on w treningu od trzech tygodni. Jest to nieprawdopodobne, jestem z niego bardzo dumny! Dla niego był to bardzo ważny pojedynek z racji swoich przodków, którzy byli Polakami. Dlatego ten pojedynek był dla niego z ładunkiem emocjonalnym i trudno było go powstrzymać od tego, by spokojnie boksować. Za bardzo chciał, to go trochę zawiodło i tak często jest, gdy emocje nami targami, ale powtórzę, że jestem z niego dumny - odparł w rozmowie z Interią Grzegorz Proksa. I kontynuował komplementowanie swojego podopiecznego: - To facet, który ma piekielnie mocne uderzenie. To było widać, za każdym razem, gdy trafił prawym, Turek był "podłączony". To jest jego nieprawdopodobny atut i przewaga, natomiast jeszcze musimy zbudować odpowiednią bazę wydolnościową, szybkościową. A to wszystko przed nami. Artur Gac