Godzina "zero", czyli moment spotkania się w oktagonie, w pojedynku bokserskim Adamka z Chalidowem, zbliża się wielkimi krokami. Przypomnijmy, że to dziennikarz Interii jako pierwszy, w dniu 14 grudnia 2023 roku przesądził sprawę, że dojdzie do starcia obu legend polskiego sportu: mistrza świata dwóch kategorii wagowych w boksie i pretendenta do pasa w kategorii ciężkiej, z byłym czempionem KSW oraz jedną z ikon rozkwitu mieszanych sztuk walki w Polsce. Cztery dni później KSW "przystemplowało" informacje przekazane przez nasz portal. Adamek i Chalidow stoczą "duchową walkę"? Jednoznaczne stanowisko wojowników Słynny bokser już w Polsce. Trwa odliczanie do hitowej walki o pas mistrza Historia zakontraktowania tego starcia zaczęła się od tego, że przed minionymi wakacjami Chalidow zapoznał się z jednym z wywiadów Adamka, gdy ten ogłosił, że chciałby jeszcze wrócić na walkę. Wówczas w głowie Mameda, szukającego dodatkowych bodźców, zaświtała myśl, że skoro na świecie coraz większą popularnością cieszą się konfrontacyjne "krzyżówki" zawodników z różnych dyscyplin, to również on chciałby sprawdzić się na tle legendy polskiego boksu. A później sprawy w swoje ręce wzięli przedstawiciele sportowców, w tym szefowie federacji. Między Adamkiem i Chalidowem nie ma złej krwi, co w czasach, gdy kicz, głupota oraz wątpliwe etycznie i moralnie zachowania napędzają sprzedaż gal z palety tzw. imprez freakowych, jest miłym i pożądanym wyróżnikiem. I to pomimo faktu, że obaj, jak można by było przypuszczać, prezentują dość odmienny światopogląd. Udowadniają jednak, że nawet różniąc się, można mieć wobec siebie klasę i szacunek. Interesujący przebieg miał podcast WojewódzkiKędzierski, w którym przez niespełna dwie godziny przewinęło się wiele wątków. Panowie między innymi doszli do porozumienia jeśli chodzi o religię, choć jeden z nich jest katolikiem (Adamek), a drugi muzułmaninem (Chalidow). Dopytywani przez prowadzących jasno dali do zrozumienia, że na tym tle nie ma między nimi waśni lub animozji, wobec czego nie ma mowy, że choćby w najmniejszym stopniu sportowa konfrontacja dodatkowo będzie duchową walką dwóch wyznań. - Nie - odparli zgodnie, po czym zaczęli dopatrywać się punktów stycznych. Wojewódzki, nieco podpuszczając Adamka dodał, że Mamed z punktu widzenia chrześcijanina, używając języka archaicznego, jest tym niewiernym. - Pan Bóg dał nam dziesięć przykazań, a szatan tylko jedno: "rób co chcesz" - śmiał się Wojewódzki, lecz wtedy dwaj najbliżsi przeciwnicy utworzyli jeden front. Chalidow poprosił o chwilę powagi. Wymierzył w stereotyp terrorystycznego islamu - To nie szatan, to Bóg powiedział, że rób co chcesz - zaznaczył Chalidow, w innym miejscu rozmowy nadmieniając o drogowskazach i wyborze tych, które wskazują wartościowy szlak. A wtórował mu Adamek: "Kubuś, są dwie możliwości: góra albo dół". Mało tego, "Góral" nawet dodał, że poszedłby z Mamedem do Mekki, nadmieniając że Allah to też Bóg. - Bóg jest jeden. My mamy też Syna Bożego... - W islamie Jezus jest naszym prorokiem - doprecyzował Chalidow, choć zaznaczył, że na pielgrzymkę do Częstochowy zaproszony przez Adamka by nie poszedł. Przy okazji przypomniano, że tematem pracy dyplomowej Mameda była chęć odczernienia jego religii i zmazania z islamu terrorystycznego stereotypu. - Śmierć milionów muzułmanów z rąk nie ludzi, tylko władz Zachodu, czy to jest Ameryka, czy Rosja w Afganistanie, Iraku, itd, itd... Czemu życie milionów ludzi, którzy tam umierają i zachód narzuca im swoje wartości, bo ktoś chodzi w hidżabie lub coś innego im się nie podoba, jest nic niewarte w momencie, gdy każda śmierć jest zła? Umiera człowiek na zachodzie, jest - słusznie - wielka tragedia, ale gdy tam giną miliony z rąk Zachodu... Ten rozwój, który tam jest zablokowany, dokonany jest przez Zachód. Mówią, że tam są ludzie zacofani, a cały czas są wojny, więc nie mają możliwości. I teraz jeśli nawet, widząc że giną setki tysięcy jego rodaków, komuś rozgniewanemu "odkręci" się w głowie i pójdzie coś zrobić, całe zło kumuluje się na tym, że to są terroryści. Takie mam wrażenie, że w ten sposób reaguje świat - mówił wyraźnie poruszony wojownik rodem z Czeczenii, który do Polski przybył w 1997 roku, wcześniej widząc na własne oczy okrucieństwo wojny w swoim kraju.