Julia Szeremeta od zakończenia igrzysk olimpijskich "konsumuje" gigantyczny sukces, który sprawił, że z Paryża wracała w glorii bodaj największej bohaterki reprezentacji Polski. Srebrny medal olimpijski (w kategorii 57 kg) wtedy jeszcze 20-latki był wynikiem, który przerósł najśmielsze oczekiwania. Czemu najśmielsze? Bo nikt, poza ludźmi z najwęższego grona związanymi z polskim boksem, nie typował, że jeden z dziesięciu medali zdobędzie przed olimpiadą praktycznie zupełnie anonimowa sportsmenka. Julia Szeremeta z dodatkowym startem? Trener Dylak podał konkret Szeremeta trzyma olimpijski fason, od wielu tygodni, gdy trwa jej tournee po całym kraju (spotkała się m.in. z Andrzejem Gołotą na kawie, którą zainicjował dziennikarz Interii w Paryżu - przyp.), nie zrobiła nic skandalizującego, co postawiłoby na baczność opinię publiczną. Niemniej przychodzi już czas, aby pilnowana przez swojego trenera Tomasza Dylaka oraz zaopiekowana od strony menedżerskiej, znów wróciła przede wszystkim do tej aktywności, która wyniosła ją na szczyt. I tak w istocie się dzieje, dużo dobrego wydarzyło się już na zgrupowaniu w Zakopanem, gdzie odbył się ostatni szlif formy naszej reprezentacji do lat 22 przed trwającymi właśnie mistrzostwami Europy w Sofii. W stolicy polskich Tatr zameldowała się także zawodniczka klubu Paco Lublin. I choć w stolicy Bułgarii nie startuje, to znów poczuła to, za czym najbardziej się stęskniła. - Fajnie, że była z nami w Zakopanem, bo sama mówi, że najbardziej odpoczęła na tym zgrupowaniu. Tam tak dużo ludzi jej nie zaczepiało, do tego mogła potrenować. Nie robiła bardzo ciężkich treningów, ale jednak trenowała raz-dwa razy dziennie i już zaczęła zdrowo się odżywiać, więc weszła w rytm, gdy miała mniej telefonów i nie jeździła na spotkania, a to najbardziej ją męczy - powiedział trener kadry kobiet Tomasz Dylak, przed kamerą Polskiego Związku Bokserskiego. - W Sofii będzie jeszcze lepiej, bo tam będzie jednak dość anonimowa, będzie mogła potrenować i posparować. To wyjdzie dla niej bardzo dobrze - dodał. Już wcześniej mówiło się, że przed Julią Szeremetą w tym roku jeszcze dwa występy, o czym pięściarka opowiedziała także w rozmowie z Interią. Teraz jednak, dzięki wypowiedziom szkoleniowca reprezentacji dowiedzieliśmy się, że na tym plan startowy wcale nie musi się wyczerpać. Jeden z działaczy przyznał nam, że wszystko zmierza ku temu, aby właśnie miasto Lublin, mające szczególne miejsce w sercu Julii, było gospodarzem grudniowej gali. Sprawa oficjalnie rozstrzygnie się już niebawem, najpewniej w przyszłym tygodniu. Wszystkim bowiem zależy, by w ten sposób uhonorować pięściarkę reprezentującą klub ze stolicy województwa lubelskiego. A jednocześnie podnieść rangę imprezy z czynnym udziałem właśnie lubelskiej gwiazdy. Poza tym właśnie dokonuje się pewien, symboliczny akt, który zaakcentował sam szkoleniowiec. I można odnieść wrażenie, że za powrotem do tego, co kocha najbardziej, stęsknił się nie mniej niż sama zawodniczka. Julia Szeremeta o niczym nie wiedziała. Scenariusz napisał się jeszcze przed finałem olimpijskim. Niebywałe! - Nie ukrywam, że dopiero na zgrupowaniu w Zakopanem poczułem się normalnie, trochę się odizolowałem, sam zacząłem się więcej ruszać i lepiej się czuję. Dopiero tu poczułem, że znowu jest praca nad następnym etapem, bo wcześniej to było jednak trochę zwariowane. Teraz czuję, że etap igrzysk się skończył, a zaczyna się nowy etap - ogłosił Dylak, pewien kolejnych sukcesów. I te już mają miejsce w Sofii, gdzie reprezentantki Polski już gwarantują sobie medale czempionatu Starego Kontynentu.