- Brałem narkotyki, żeby zwalczyć depresję. Po przegranej z Martinezem byłem bardzo zawiedziony i zacząłem dużo pić i brać narkotyki. Paliłem marihuanę, łykałem wiele tabletek, bo miałem problemy ze snem. Alkohol rzuciłem na dwa lata. Ale brałem pigułki, więc na to samo wyszło - oświadczył meksykański pięściarz. W pewnym momencie Chavez poddał się leczeniu w klinice swojego ojca, legendarnego Julio Cesara Chaveza, który sam miał w przeszłości podobne problemy. - Spędziłem w jego klinice w Tijuanie jakieś dwa miesiące. Miałem stany lękowe. To było trudne, pytałem samego siebie, skąd to się bierze. Miałem przecież pieniądze, dom. Nie byłem złym człowiekiem. Ale potem zrozumiałem, że to wszystko było złe - powiedział. 32-latek stoczy kolejną walkę 1 grudnia. Jego rywalem będzie Alfredo Angulo (24-7, 20 KO).