Artur Gac, Interia: Ta praca, którą w ostatnich dniach wykonałaś w Sofii podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, gdzie trenowałaś i sparowałaś, była pierwszą tak solidną robotą od zakończenia igrzysk w Paryżu? Julia Szeremeta, wicemistrzyni olimpijska: - Wprawdzie to był tak naprawdę mój drugi obóz, bo najpierw byłem na zgrupowaniu w Zakopanem, właśnie przed mistrzostwami Europy. Tam powróciłam do treningów, robiłam siłownię, ale bardziej jeden trening dziennie, by na spokojnie wrócić do rutyny, a przy tym odpocząć od tego, co działo się wokół. Z kolei w Sofii zaczęłam już bardzo intensywną pracę, trenowałam dwa razy dziennie i sparowałam. To był bardzo mocno przepracowany pobyt. To już jest moment radykalnej zmiany, czyli jak najmocniejszego odcięcia się od nieprzerwanie trwającego wokół ciebie zgiełku, z uwagi na zbliżające się co najmniej dwa tegoroczne starty? - Tak, staram się już trochę od tego odciąć i skupić na treningach. W tym roku na pewno to nie będzie jeszcze moje sto procent, ale od początku stycznia już na pewno, by przygotować szczyt formy na mistrzostwa świata. Powiedziałabym, że teraz to będzie praca na około osiemdziesiąt procent, poprawiam swoje niedociągnięcia, cały czas się rozwijam i głównie skupiam nad techniką, aby wykluczyć wszystkie błędy, jakie popełniam. Jak już wspomniałam, w Sofii stoczyłam z dziewczynami bardzo intensywne sparingi, a przede mną kolejny wyjazd. Dokładnie za dwa dni wylatuję na mistrzostwa świata juniorek, gdzie również będę trenowała i sparowała. Złoty medal na szyi Julii Szeremety. Spektakularne sceny w Warszawie Jak długo będziesz w Budvie? - Już mówię... Do czwartego listopada. A poczułaś podczas sparingów w Sofii, że zdążyło siąść na tobie trochę bokserskiej rdzy? - Nie. Na treningach naprawdę bardzo dobrze się czułam, nie miałam czegoś takiego, że było mi ciężko wrócić do pracy. Sam trener powiedział, że wykonałam bardzo dobre treningi. Przyznam, że troszkę się podmęczyłam. Odczułam to w ostatnich dniach, mając za sobą intensywny obóz. Zauważyłem podkrążenie pod jednym i drugim twoim okiem. To efekt zmęczenia, czy w te miejsca wylądowały ciosy rywalek? - Pod jednym okiem tak, mam siniaczka po sparingu, a toczyłam je już bez kasku. Chciałam się przyzwyczaić i zobaczyć, jak będę się czuła. I muszę przyznać, że bez kasku moje odczucia są bardzo dobre. Mam większe pole widzenia, a fakt, że bazuję na obronach i pracy nóg sprawia, że ciężko mi wyłapać dużo mocnych ciosów. A wracając do siniaczka, nie jestem pewna, czy to efekt ciosu, czy przypadkiem nie skutek "główki", bo miałam zderzenie z dziewczyną. Niemniej, walcząc bez ochrony głowy, nie czułam silniej ciosów. Jest decyzja w sprawie finałowej rywalki Julii Szeremety. Wiadomość z Tajwanu Sparingami bez kasków otwierasz nowy rozdział w karierze. Twoje koleżanki z kadry już miały okazję zainaugurować takie walki, ty na razie posmakowałaś zmiany w sparingach. - Stuprocentowe otwarcie nastąpi, gdy pojawi się prawdziwa walka, bo to zawsze coś innego niż sparing. Wydaje mi się, że nie będzie problemu, bez kasku czułam się jak ryba w wodzie, bo w takim stylu, jaki ja prezentuję, opartym na pracy nóg, gdzie ważny jest refleks i czutka, dodatkowo cenny jest dla mnie duży przegląd pola. A jednak kask trochę przysłaniał obszar widzenia, a często także wprost przeszkadzał, bo nasuwał się na oczy lub tak się przesuwał, że szybko trzeba było go sobie ustawiać w trakcie walki. A teraz ten problem odpada. Z drugiej strony, co by nie mówić, kaski amortyzują uderzenia. Teraz pytanie, co się poczuje w warstwie mentalnej i psychicznej, gdy w którejś walce bardziej odczuwalny cios wyląduje na głowie. - Na razie nie mogę tego powiedzieć, bo jeszcze nie poczułam takiego ciosu. Uważam, że na pewno większość zawodniczek teraz będzie miała większe obawy związane z tym, że może stać się coś poważniejszego. Typu rozcięcia lub właśnie mogą mocniej poczuć cios. Za tym na pewno pójdzie delikatna zmiana w boksie kobiet, w tym sensie, że niektóre dziewczyny dłużej już nie będą mogły sobie pozwolić na ciągłe napieranie do przodu i "bieg" bokserski, widząc że mogą nadziać się na boleśniejszą kontrę. Tego mogą się obawiać, przez co będą boksowały bardziej zachowawczo. Pod tym względem pewnie będą zmiany, ale też oceniam, że walki - podobnie jak u chłopaków - zaczną mocniej przyciągać publiczność. Bardziej będzie widać cios, a nawet go słychać, przez co pojedynki staną się bardziej widowiskowe. Niewątpliwie masz rację. I sądząc po tym, ile wymieniłaś zmiennych, jest to nowe otwarcie w boksie kobiet. Wręcz inny sport? - Na pewno tak, jest to gruntowna zmiana u kobiet. Elementy, nad którymi teraz pracujecie, także w obszarze techniki, są powiązana z tym, że nadchodzą walki bez kasków? - Raczej nie uzależniamy tego od aspektu braku kasku. Bardziej skupiam się, by w trakcie boksowania nie naciągać rąk, abym miała, jak to się mówi, nogę pod sobą, czyli aby tylna nie zostawała za daleko. Tego typu, techniczne detale. W tym roku na pewno wystąpisz na mistrzostwach Polski i podczas gali Suzuki. W jakiej kolejności? - Najpierw będą to mistrzostwa kraju na początku grudnia w Wałbrzychu, a później występ na gali Suzuki Boxing Night. Prawdopodobnie 14 grudnia. Rozmawiał Artur Gac