Spójrzmy prawdzie w oczy: jeszcze półtora tygodnia temu znało ją wąskie grono osób, interesujące się boksem olimpijskim. Dziś Julia Szeremeta, 20-latka rodem z Chełma, jest na ustach wszystkich kibiców sportu w naszym kraju. Zaliczyła nieprawdopodobny skok popularności, na który tanecznym krokiem - bo taki styl prezentuje w ringu - zapracowała sobie w Paryżu. Julia Szeremeta: W ogóle nie czuję stresu, wychodzę i boksuję na luzie W środę wieczorem w ringu, zlokalizowanym w centralnym punkcie kortu Philippe'a Chartiera, Polka awansowała do finału turnieju bokserskiego w kategorii 57 kg. Filigranowa pięściarka pokonała na punkty 4-1 (28:29, 29:28, 29:28, 29:28, 29:28) Filipinkę Nesthy Petecio. Tym samym zapewniła sobie co najmniej srebrny medal igrzysk olimpijskich. W sobotnim finale rywalką podopiecznej trenerów Mariusza Malika (w klubie) i Tomasza Dylaka (w reprezentacji) będzie budząca duże kontrowersje Yu Ting Lin. Tajwanka w półfinale pokonała jednogłośnie Turczynkę Esrę Yildiz. Polka znów nie uchodziła za faworytkę, ale dla niej to kompletnie nie ma żadnego znaczenia. Zupełnie nie denerwuje, ani nie stresuje jej wszystko to, co przytłacza wielu sportowców przy okazji olimpijskiego debiutu. Nawet anturaż paryskiego "teatru marzeń", w którym przy okazji French Open oklaskiwani są najwięksi herosi tenisa, nie zrobił wrażenia na naszej zawodniczce. - Tak naprawdę, wychodząc w takim miejscu, jeszcze lepiej się bawiłam niż na poprzedniej scenie. Było więcej kibiców, przez co panowała świetna atmosfera. Do tego światełka, muzyka. To wszystko jeszcze bardziej mnie niosło - odparła finalistka olimpijska. A dopytana przeze mnie, jaki jest przepis na to, aby nie tyle odłączyć, co zupełnie wyłączyć układ nerwowy, roześmiała się i odparła: - Tego nie jestem w stanie powiedzieć. Awans do finału, a później rozbrajające słowa Szeremety. "Teraz idę po złoto!" Odnośnie samego przebiegu walki, reprezentantka Polski musiała odrabiać straty po pierwszej rundzie, którą przegrała jednym punktem na kartach całej piątki sędziów. - Tak naprawdę trochę się zdziwiłam, ale to nic nie zmieniło w moim stylu. Nadal boksowałam z kontry, może więcej biłam, ale przy tym dalej świetnie się bawiłam - opowiadała. Przyznała, że poczuła, iż o niebo bardziej doświadczona rywalka, 32-letnia była mistrzyni świata i minionych wicemistrzyni olimpijska z Tokio, ma czym uderzyć. Szeremeta nawiązała do tego, że ostatnie tak piękne wydarzenia w polskim boksie olimpijskim notowaliśmy w 1980 roku. Wówczas na igrzyskach w Moskwie srebrny medal wywalczył Paweł Skrzecz w wadze półciężkiej. Natomiast Polka stoi przed szansą, aby powtórzyć jeszcze bardziej ikoniczny ostatni wynik. W 1976 roku w Montrealu "Mazurka Dąbrowskiego" odegrano Jerzemu Rybickiemu. Artur Gac, Paryż