Artur Gac, Interia: Aktywność medialna i jedno, wielkie rozchwytywanie twojej osoby, potrafią zmęczyć bardziej niż nawet najbardziej wyczerpujący turniej, czytaj igrzyska olimpijskie? Julia Szeremeta, wicemistrzyni olimpijska w boksie: - Na pewno potrafią zmęczyć. Na przykład wczoraj (w czwartek - przyp.) wracałam z dwóch dni medialnych i byłam zmęczona. Jedyne, co chciałam, to pójść spać. Ale też lubię być przed kamerami, udzielać wywiadów. Z jednej strony jest to bardzo fajne, choć czasami bywa męczące. To są tylko momenty zmęczenia, gdy rośnie natężenie spotkań, czy w zasadzie przeszło to już w permanentny stan? - Troszkę to już trwa. Tak naprawdę jeżdżę ze spotkania na spotkanie, cały czas w samochodzie. Tyle, że to już pewnie ostatni okres, bo niedługo wracam do treningów, więc wtedy trochę zostanie to ograniczone. Z jednej strony to piękna cena sukcesu, wielu sportowców dałoby się pokroić, by być na twoim miejscu, a co najmniej ci zazdroszczą tego uprzywilejowania. Natomiast jednocześnie ci, którzy już znajdują się w takim położeniu, nierzadko mówią, że to tylko pozornie piękna strona. Jaki jest bilans z twojej perspektywy? - Na pewno fajne jest to, że media i ludzie interesują się mną. Chodzę na wywiady i różne spotkania, ale z czasem to na pewno jest trochę męczące, bo tak naprawdę cały czas coś się dzieje. Poza tym niemal zawsze mówię o tym samym, to znaczy podobnie, bo rozmowy tyczą się igrzysk, mojej finałowej walki oraz tego, jak obecnie wygląda moje życie. Zatem wypowiadam się na te same lub podobne tematy. Jak wobec tego obecnie wygląda twój standardowy dzień? O której się zaczyna i o której godzinie bywają ostatnie spotkania? - Wygląda to różnie, ale opowiem z ostatnich dni. Dwa dni temu miałam sesję zdjęciową. Stamtąd, po drodze, wstąpiłam do wojska i pojechałam prosto na turniej do Gliwic, gdzie byłam na otwarciu. Następnego dnia zostałam na zawodach, by popatrzeć jak dziewczyny walczą bez kasków i o 1 w nocy wróciłam do Lublina, a już rano miałam spotkanie z prezydentem miasta. Następnie pojechałam do Warszawy, gdzie Monika Pyrek z fundacji prezentowała spektakl. Dodam, że bardzo fajny, bo związany z boksem, więc było warto. Rano wstałam, miałam kolejny wywiad, następnie na kilka godzin przyjechałam do Lublina, idę do dzieci z piłki nożnej na trening, a jutro (w sobotę - przyp.) znów jadę do Warszawy do wojska. Jak widać, cały czas trwa intensywny okres, głównie w samochodzie. W wiosce olimpijskiej zwróciłem uwagę na suplementy, które miałaś na nakastliku i podpytywałem, z jaką regularnością po nie sięgasz. Pewnie teraz trochę dobrych witamin potrzebuje twój organizm. - Tak jest, żeby dały energii i powera (uśmiech). Napomknęłaś o sesji zdjęciowej. Kiedy i gdzie zobaczymy jej efekt? - Sesja była wykonywana dla Suzuki, czyli sponsora związku, więc wkrótce jakaś ładna fotka trafi na nowy samochód. Wymieniłaś wiele swoich aktywności tylko z ostatnich kilkudziesięciu godzin, a to wszystko trwa już wiele tygodni. Gdybyś zatem miała wskazać "top 3" najbardziej spektakularnych wydarzeń i niespodzianek, które cię spotkały od momentu zakończenia igrzysk ze srebrnym medalem, to co by to było? - Kurczę, ciężkie pytanie. Trudno mi tak od razu dobrze to wyselekcjonować. Ale na pewno wczoraj bardzo mi się podobało na spektaklu. Ogólnie wszędzie było fajnie, czy to w Polsacie... Oooo, wiem, na pewno na meczu Motoru Lublin, gdzie powitali mnie kibice, pogratulowali i odśpiewali mi sto lat. To było bardzo fajne. Z ostatnich wydarzeń dodałabym też turniej w Gliwicach, czyli mam na myśli otwarcie mistrzostw Śląska. A która z wielu nagród, którymi zostałaś obdarowana, sprawiła ci największą radość? - Co prawda jeszcze nie dostałam nagród. Wiele osób pyta czy to o obraz, czy diament, ale myślę, że na pewno mieszkanie w Warszawie. To będzie twój nowy adres? Przeprowadzisz się do stolicy? - Zobaczymy. Tak naprawdę i tak cały czas jestem na walizkach, a w okresie przygotowań na obozach, więc w miesiącu jedynie przez 2-3 dni jestem w domu. Czyli decyzja jeszcze nie zapadła? - Nie, nie. A prawdą jest, że ta inwestycja jest jeszcze w trakcie budowy? - Tak, zgadza się. Dlatego jeszcze nie znam więcej szczegółów, ale wiemy, że mamy mieć fajną niespodziankę. A kojarzysz, w jakiej dzielnicy? - Nie, nic nie wiem. Perspektywę czasu, kiedy odbierzesz klucze, znasz? - Szczerze mówiąc nie wiem, sama czekam. Zainteresowanie twoją osobą ogromnie zaczęło rosnąć już w trakcie igrzysk, gdy pokonywałaś kolejne przeciwniczki. Czy spodziewałaś się, że twoja rozpoznawalność, absolutnie nieporównywalna z tym, co było przed igrzyskami, wejdzie aż na taki poziom? - Jadąc na igrzyska w ogóle nie spodziewałam się, że będzie taki odbiór mojej osoby. Że pozyskam tylu kibiców, którzy zaczęli oglądać moje pojedynki i mnie wspierać. Naprawdę nie sądziłam, że będziemy mówili o takiej skali. Wszystko to, co zagwarantowałaś sobie medalem igrzysk, jest komfortem wyłącznie motywującym, czy może łapiesz się już na tym, że to trochę tłamsi ducha walki? Mianowicie, że człowiek czuje, iż dobrobyt zaczyna zachęcać do tego, by może strasznie się nie katować i poświęcać? - Myślę, że nie. To jest dla mnie dobry start w życiu, pieniądze będę mogła mądrze zainwestować, a dalej nie myśleć o finansach. Tylko na spokojnie przygotowywać się do kolejnych celów. Nie czujesz, by raptem miało zabraknąć ci motywacji, tylko wręcz przeciwnie? - Dokładnie tak. Miałaś okazję już się przekonać, że twoja masowa obecność w mediach czasami może także zaboleć? - Czy zaboleć? No jest tego troszkę, dużo w mediach o mnie. Ja, szczerze mówiąc, nie oglądam prawie żadnych wywiadów ze sobą, ani ich nie czytam. W sumie nie mam nawet czasu. Dotąd nawet nie obejrzałam swojego finałowego pojedynku z Paryża. Ani razu? - Nie. To bardzo wymowne. - Ale dzisiaj mam zamiar do niego przysiąść. Czyli wkrótce będzie okazja, by porozmawiać o analizie. - Tak jest, wpierw sama przeanalizuję. Pytam cię o to, bo po wpisaniu do wyszukiwarki twojego imienia i nazwiska z samych tylko kilkunastu ostatnich godzin wyskoczył mi na przykład taki materiał: "Julia Szeremeta tylko w bikini. Takich zdjęć nie widzieliście". Nie masz z tym problemu, że na taką skalę odbywa się pokazywanie twojej osoby? - Na pewno tak jest, ale te niektóre nagłówki... Ja tylko widzę właśnie nagłówki i niekiedy mówię do siebie: "jaaaa, serio?". A tam, tak naprawdę, nic takiego nie ma. To jest robione pod odbiór, żeby była duża oglądalność takich materiałów. Zaznaczyłaś, że wkrótce wrócisz do treningów i reżimu pracy na sali. - Tak jest, zrobiłam już trzy treningi. Niedługo wyjeżdżam na obóz, by powoli regularniej zacząć trenować, aby zbudować formę, szkolić się i wchodzić na coraz wyższy poziom. W krótkiej rozmowie na sport.pl, gdzie przepytywaliście się razem z trenerem Tomaszem Dylakiem, wyłapałem, że chyba żartobliwie nazywa cię "gruba", tak? - (śmiech) Tak. Miałam już różne ksywki, mówił mi "gruba". To nic takiego, jestem przyzwyczajona. Czy to oznacza, że po igrzyskach troszkę się zapuściłaś? - Nie, tak po prostu sobie żartował. Powiem szczerze, że po igrzyskach nawet schudłam. Jak w Paryżu ważyłam 58 kilogramów i zbijałam kilogram do limitu kategorii, tak po igrzyskach intensywny okres i fakt, że nawet nie miałam czasu jeść, sprawił, że stanęłam na wadze i zobaczyłam 56 kg. Teraz wracam do wagi, ale gdy przyjdą treningi siłowe, to przybiorę trochę na masie, na mięśniach. Jakie są w tej chwili poważniejsze decyzje odnośnie twojej przyszłości? To znaczy jakie rysujecie przed tobą priorytety? - Na pewno priorytetem są kolejne igrzyska, za cztery lata w Los Angeles. A bliższe cele to mistrzostwa świata w marcu przyszłego roku, a w tym roku wystartuję na mistrzostwach Polski seniorek. Do tego dojdą pojedynki na galach Suzuki Boxing Night oraz cały czas stawiamy na rozwój, będę jeździć, szkolić się i sparować z najlepszymi. Jak w takim razie odbierasz rady Tomasza Adamka, wyrażone w rozmowie z "WP SportoweFakty"? Pierwsza jest taka, że zachęca cię do występów na galach freak-fightowych. Mówiąc, że tam można zarobić, ustawić się finansowo, a ponieważ kariera sportowca jest zbyt krótka, warto pójść w tym kierunku. Jak do takich rad podchodzisz? - Nie, ja freak-fighty odrzucam. Priorytety i cele mam inne. Chcę iść drogą sportową, nieść bokserski sport. Kariera krótka? Mam przed sobą jeszcze bardzo dużo czasu na boksowanie. Mam dopiero 21 lat, a boksować możemy do 40. roku życia. W dodatku chciałabym zostać jeszcze zawodową mistrzynią świata, więc mam jeszcze czas. A druga rada "Górala" jest taka, byś wyjechała trenować do USA lub Wielkiej Brytanii i sparowała z mężczyznami, bo zabraknie wkrótce rywalek na twoim poziomie. Zdaniem byłego mistrza innej drogi, żeby nie zostać w tyle, nie ma. - Na pewno Stany Zjednoczone bardzo mocno stoją boksersko, więc chętnie tam jakiś obóz sparingowy, ale z dziewczynami (uśmiech). Z pewnością przed igrzyskami w Los Angeles będziemy tam jeździć na sparingi, ale też wymieniamy się na różnych innych obozach, na przykład bardzo mocnym we Włoszech. Zatem uważam, że nie tylko trzeba wyjeżdżać w obu tych kierunkach. Wyłapałaś już w ostatnich tygodniach takich ludzi, który próbowali się do ciebie zbliżyć po to tylko, żeby samemu coś zyskać, a ty przejrzałaś ich intencje i szybko odseparowałaś? - Są osoby, które chcą skorzystać na moim sukcesie. I tego nie ma co ukrywać. Ale cóż, takie jest życie. Głośnym echem odbiła się wypowiedź twojego taty dla "WP SportoweFakty", tuż po tym, jak zdobyłaś srebrny medal, że dopiero teraz, po siedmiu latach, kupił sobie nowe buty. Dodał... - Ja nawet nie będę tego komentować. Ale czujesz ze strony rodziców wielką dumę z faktu, do czego doszłaś i jak spektakularny osiągnęłaś wynik? - Na pewno. Czy myślisz, że może przyjść taki dzień, w którym staniesz się złotą medalistką igrzysk olimpijskich z Paryża? - Jest taka szansa, ale to tak naprawdę czas pokaże. Trzeba poczekać na testy płci, lecz sądzę, że więcej informacji na ten temat będzie za trzy miesiące, a może dopiero za pół roku. Dodajmy, że twoja przeciwniczka z Tajwanu Lin Yu-Ting miała zostać poddana testom hormonalnym po finale. - Trzeba poczekać na wyjaśnienie tej sprawy. Czy niedługo zobaczymy cię w reklamie dużej marki? - Odpowiem tak: zobaczymy w przyszłości. Na razie nie będę nic mówić, mam menedżera, który zajmuje się moimi sprawami. Związałaś się z nim już po igrzyskach? - Tak, po Paryżu. Rozmawiał Artur Gac