Przed kilkoma dniami Wilder wysłał Anglikom wiadomość e-mail, w której pisał, że Joshua dostanie za ten pojedynek gwarantowane 50 milionów dolarów. - To bardzo dziwne. Odpowiedziałem na tę wiadomość Wildera, stwierdzając, że jesteśmy bardzo zainteresowani i prosimy o przesłanie projektu umowy. Odpisał: "Musicie się zgodzić, a wtedy prześlemy wam kontrakt". Odkąd zajmuję się boksem, nie spotkałem się jeszcze z czymś tak dziwacznym - mówi Eddie Hearn, szef promującej Joshuę stajni Matchroom Boxing. - W czwartek miałem się spotkać z Shellym Finkelem (menedżerem Wildera - red.), ale spotkanie odwołał. Poprosiłem więc o spotkanie w piątek, a on mi odpisał, a przy okazji też mediom na całym świecie, że "nie ma sensu doprowadzać do spotkania, które nie będzie produktywne" i że "najpierw musicie zaakceptować umowę". Zawsze jest fajnie kogoś zdemaskować. Właśnie to zrobiliśmy. Oni nie chcą się nawet spotkać, żeby porozmawiać o umowie. To naprawdę dziwne, ale ciągle rozmawiamy też z innymi ludźmi. Jest z pięćdziesiąt osób, które próbują w tej chwili doprowadzić do tego pojedynku. Mamy więc Finkela, Ala Haymona, Jaya Deasa i innych - dodaje. Hearn podkreśla, że "teraz już cały świat zdał sobie sprawę, że (oferta Wildera - red.) to była zagrywka PR-owa, która zamieniła się w katastrofę". - Jak można traktować tych ludzi poważnie, kiedy chcą się zajmować tylko gadaniem w mediach społecznościowych? Targu nie dobija się na Instagramie, tylko w sali spotkań - stwierdził. Jednocześnie promotor dodał, że odbył już rozmowy na temat walki z amerykańską telewizją Showtime, która pokazuje za oceanem i pojedynki Wildera, i Joshuy. - Showtime chce zrobić tę walkę w listopadzie. My chcemy, żeby odbyła się w Wielkiej Brytanii - powiedział. Jeśli nie Joshua, kolejnym rywalem Wildera będzie prawdopodobnie Dominic Breazeale (19-1, 17 KO), obowiązkowy pretendent do tytułu WBC. Według Hearna obóz Wildera porozumiał się już z Breazeale'em, a walka ma się odbyć w sierpniu.