Waga ciężka od wielu lat czekała na starcie, jakie na piłkarskim stadionie Wembley w Londynie wypełnionym 90 tys. kibiców zafundowali współczesny gladiator Anthony Joshua oraz legenda wagi ciężkiej, równie wspaniały atleta Władymir Kliczko. Zakontraktowany na 12 rund pojedynek o dwa pasy mistrza świata spełnił oczekiwania najbardziej wymagających kibiców boksu, którzy doczekali się prawdziwej ringowej wojny. W dużej mierze to zasługa 41-letniego Kliczki, który na finiszu pięknej kariery postanowił raz na zawsze pozbyć się łatki mistrza, prezentującego nudny i zachowawczy styl walki. Do stylu byłego czempiona dostosował się Joshua, który już kilka lat temu został namaszczony przez Ukraińca na swojego wielkiego następcę. O ile ten pojedynek obnażył jeszcze wiele mankamentów w boksie Brytyjczyka, to jednocześnie udowodnił, że argumenty siły i wielkiego atletyzmu - przy obecnym poziomie wagi ciężkiej - mogą zapewnić Joshui wieloletnie panowanie na tronie najcięższej kategorii w boksie zawodowym. Niezwykle wyrównany pojedynek, w którym szala raz po raz przechylała się na stronę obu pięściarzy, zakończył się zwycięstwem Brytyjczyka przez techniczny nokaut w 11. rundzie. Mnożą się scenariusze na temat przyszłości Kliczki. W kontrakcie Władymir zagwarantował sobie rewanż, ale dopiero po wakacjach na Florydzie podejmie decyzję odnośnie swojej przyszłości. Tymczasem bardzo ciekawą wizję snuje Przemysław Saleta, były mistrz Europy w wadze ciężkiej, który zanim postawił na boks był prawdziwą gwiazdą w kick-boxingu. Dość powiedzieć, że emerytowany sportowiec, w 1988 roku, na ringu w Łodzi, wygrał na punkty oficjalną walkę ze starszym z braci - Witalijem właśnie, w kick-boxingu. Warto dodać, że Polak był wtedy już utytułowanym 20-latkiem, a Ukrainiec młodszym o trzy lata zawodnikiem. Kilka dni temu w mediach ukazała się informacja z nagłówkiem, że Witalij Kliczko jest gotów wrócić na ring. - W treści doczytałem, że chodzi o ewentualny rewanż z wielkim Lennoksem Lewisem, ale najpierw pomyślałem, że będzie chciał rzucić wyzwanie Joshui. Zresztą, szczerze mówiąc, właśnie przewiduję taki scenariusz, że Witalij wróci na ring pomścić brata. Osobiście uważam, że ma większe szanse z Joshuą niż miał Władymir - mówi w rozmowie z Interią Saleta. Prawie 46-letni Witalij, obecnie mer Kijowa, na razie w tej sprawie milczy, ale faktem jest, że bracia niemal zawsze bronili swojego honoru. Gdy Witalij przegrał z Chrisem Byrdem, to Władymir pomścił go pokonując Amerykanina przez techniczny nokaut. W drugą stronę mechanizm działał tak samo. Po porażkach Władymira z Rossem Puritty’m i Corrie’em Sandersem, za obu rywali wziął się starszy Witalij i pokonał ich przed czasem. Jedyne, co przyrzekli przed laty swojej mamie, to fakt, że nigdy nie zgodzą się na bratobójczy pojedynek. Kilka takich podchodów już było, ale nawet bajońskie sumy nie wpłynęły na decyzję Kliczków. Saleta fachowo wyjaśnia, na czym jego zdaniem polega wyższość boksu starszego Witalija (45 zwycięstw i 2 porażki), który ostatni pojedynek stoczył we wrześniu 2012 roku. - Witalij jest naprawdę twardzielem, on nie pęka w ringu. Poza tym nie ma u niego tego strachu przed przyjęciem uderzenia, który jest obecny w boksie Władymira. Dlatego jest w stanie więcej zaryzykować i przyjąć, jednocześnie nie wpadając w panikę. Do tego bije zdecydowanie mocniej, a ponadto każdy centymetr różnicy, przy ponad dwóch metrach wzrostu, czyni ogromną przewagę - twierdzi Saleta. - Władymir jest pięściarzem lepiej ułożonym, szybszym i bardziej zaawansowanym technicznie w standardowym ujęciu, ale przy warunkach fizycznych Witalija i jego dziwnych technikach, to starszego z braci uważam za lepszego pięściarza. A jeszcze raz podkreślę, że ręce Witalija są straszliwie ciężkie - kończy Saleta. Artur Gac