Pierwszy do ringu wyszedł skupiony challenger. Czampion wydawał się wyluzowany, żartował, tańczył, i wyglądał zupełnie inaczej, niż jego przeciwnik. A tysiące kibiców zgromadzonych w Manchester Arena narobiło wielki hałas podczas prezentacji obu pięściarzy. Dodatkowo mobilizował ich starszy kuzyn pretendenta, były już mistrz wagi ciężkiej - Tyson Fury (25-0, 18 KO). Początek zgodnie z przewidywanym scenariuszem. Wyższy, szybszy i dobrze poruszający się na nogach Anglik uciekał przed nacierającym mistrzem. Być może Nowozelandczyk dzięki swojej agresji wygrał pierwszą rundę, ale szybko uwidoczniła się przewaga szybkości Fury'ego. Podobny przebieg miała również druga odsłona. Parker więcej bił na korpus, zaś Fury "kąsał" częściej lewym prostym z defensywy. Mistrz w trzecim starciu niby atakował, lecz robił to trochę bez przekonania. Hughie natomiast konsekwentnie robił swoje i dwukrotne trafił bezpośrednim prawym krzyżowym. Anglik czuł się coraz pewniej i opierając się o liny poczynał sobie coraz śmielej. Na początku czwartej rundy przepuścił sierp Parkera i po odchyleniu strzelił pięknym prawym podbródkowym. Lepiej walczył w dystansie, dobrze wykorzystywał liny do obrony i jedynym problemem stanowiło rozcięcie prawego łuku brwiowego po zderzeniu głowami. W piątym starciu Fury zmienił pozycję na mańkuta, ale nie był to dobry pomysł. Dwukrotnie dał się zapędzić do narożnika, w którym Parker miał okazję wyprowadzić akcję trzech-czterech ciosów. Anglik w końcówce powrócił więc do normalnej pozycji. Fury wrócił do gry udaną szóstą rundą. Usiadł na nodze zakrocznej, odchylał się i kontrował - najpierw prawym podbródkowym, a w końcówce długim prawym prostym. Podobnie wyglądała siódma runda. Co prawda raz Parker musnął swoim prawym głowę przeciwnika, lecz większość jego mocnych uderzeń "pruło" powietrze. Podrażniony czampion w ósmej odsłonie ostrzej natarł, ale był w tych atakach odsłonięty i na jego głowę spadło kilka celnych kontr. Jedyny plus jaki za nim przemawiał był taki, że te ciosy, nawet soczyste, na brodę, nie robiły na nim większego wrażenia. W dziewiątej rundzie Parker był już naprawdę wściekły. Nacierał nie zważając już na obronę. Więcej przyjął niż zadał, ale Fury dwa razy się pogubił, a wtedy robiło się naprawdę groźnie, gdyż ciosy Nowozelandczyka ważyły dużo więcej. Pretendent jednak opanował sytuację i w dziesiątym starciu znów punktował atakującego trochę bez pomysłu mistrza. Parker dopiero dwadzieścia sekund przed końcem jedenastej rundy trafił czysto prawym, ale rywal szybko sklinczował i zażegnał w ten sposób niebezpieczeństwo. Gdy zabrzmiał gong na ostatnią rundę, Parker włączył wyższy bieg. Dwukrotnie trafił prawym sierpowym, lecz nie potrafił ponowić akcji i Fury sprytnie łapał go w pół. Gdy zabrzmiał ostatni gong, obaj podnieśli ręce na znak zwycięstwa. W napięciu oczekiwano na końcowy werdykt. A sędziowie byli niejednomyślni - jeden z nich typował remis 114:114, natomiast dwa pozostali wskazali na obrońcę tytułu. Punktowali jednak zdecydowanie zbyt wysoko - aż 118:110.