Pas WBO był wakujący, bowiem zrezygnował z niego (także z trofeum WBA) mający problemy osobiste Brytyjczyk Tyson Fury. Od pierwszego gongu Ruiz ruszył do przodu, natomiast Parker cofając się próbował kontrolować dystans lewym prostym. W drugiej rundzie Nowozelandczyk trafił ładną kontrą lewym hakiem na szczękę, jednak Meksykanin zrewanżował się mu, zapędzając go dwa razy do lin i łapiąc swoim sierpem. Pojedynek był optycznie równy, ale to Ruiz wywierał większą presję, był aktywniejszy, a jego uderzenia robiły chyba nieznacznie większe wrażenie. W piątym starciu reprezentant gospodarzy uruchomił swój prosty, szukał korpusu przeciwnika i w końcu zaczął łapać swój rytm. Obaj też coraz odważniej wchodzili w krótkie wymiany, a podczas tych spięć powietrze pruły naprawdę mocne bomby. Ciosów celnych było może więcej po stronie Ruiza, ale po kilku lewych sierpach Parkera prawe oko rywala zaczęło puchnąć. Ósma odsłona nieznacznie na korzyść Meksykanina, za to w dziewiątej Parker uruchomił nogi i "obtańczył" człapiącego za nim oponenta. Nowozelandczyk bardzo dobrze wszedł w dziesiąte starcie. Trafił lewym podbródkowym, dołożył też prawy krzyżowy, a potem kontrolował sytuację lewym prostym. Natomiast po przerwie do głosu znów doszedł Meksykanin. O wszystkim mogły więc zadecydować ostatnie trzy minuty. Gdy zabrzmiał ostatni gong, w obu drużynach widać było radość, ale i niepewność. Sędziowie mieli trudne zadanie, ale ostatecznie punktowali na korzyść Parkera!