Już w drugiej rundzie po przypadkowym zderzeniu głowami championowi pękła skóra na policzku. Był trochę rozkojarzony przez moment, lecz szybko doszedł do głosu. Na półmetku twarz pretendenta była równie opuchnięta po jego ciosach. Przegrywający DeMarco cały czas jednak wywierał ogromny pressing i zaczynało to przynosić korzyści. W siódmej rundzie boksujący z odwrotnej pozycji challenger trafił najpierw bardzo mocnym lewym podbródkiem, a potem kombinacją prawy sierp-lewy prosty. Ósma odsłona to obustronne bombardowanie. Obaj zapomnieli o obronie i poszli na przełamanie. Trudno było określić, kto na tym etapie przeważał, ale już w dziewiątym starciu szala zaczęła się przechylać na stronę DeMarco, przede wszystkim za sprawą krótkiego prawego sierpa. W dziesiątej wstrząsnął wyraźnie mistrzem prawym hakiem na szczękę, lecz ten zaraz po przerwie odpowiedział mu równie mocną bombą ze swojej strony bezpośrednim prawym krzyżowym. Vargas przestał się bić, zaczął boksować i wskakiwał w półdystans długim prawym, na co rywal nie mógł znaleźć w tej jedenastej rundzie recepty. Przed ostatnią obaj mocno krwawili i byli spuchnięci, jednak wyszli do ostatniej odsłony znów z wielkim animuszem. Nie szczędzili sobie potwornych bomb, ale nieco więcej sił zachował Jessie, czym przypieczętował swój sukces. Cała trójka sędziów zgodnie wytypowała jego wygraną 116:112.