Za oceanem liczą, że pięściarz z Filadelfii zakończy hegemonię Władymira Kliczki (63-3, 53 KO) i nawiąże tym samym do wspaniałych tradycji krajanów ze swojego miasta, którzy niegdyś byli mistrzami wszechwag, jak choćby Joe Frazier czy Tim Witherspoon. - Zawdzięczam to wszystko swojej ciężkiej pracy i wytrwałości. Mój upór przyniósł efekty. Zawsze bowiem dążyłem do czegoś, co wydawało się niemożliwe. Bez wątpienia starcie z Kliczką będzie trudniejsze niż ewentualna walka z Wilderem, bo przecież byłem pretendentem również do pasa WBC. Wolę jednak obrać trudniejszą drogę, bo dzięki temu cała reszta niż walka wydaje się potem łatwiejsza - powiedział Jennings. - Chcę być najlepszy, a żeby tego dokonać, muszę spotykać się z najlepszymi. Ludzie zapominają o tym, że ci najwspanialsi pięściarze wagi ciężkiej wcale nie byli najwięksi. I ja mam to wszystko, co potrzebne. Dobrze poruszam się w ringu, jestem wysportowany i mam dobrą defensywę. Ludzie nawet nie zastanawiają się nad tym, co mogę wnieść do tej walki. Przecież jak dotąd Kliczko nie spotykał się z zawodnikami, którzy mają dobrą pracę nóg. Byli to natomiast rywale najczęściej bez obrony - przekonuje pretendent. - Moim zdaniem to świetne zestawienie i czeka nas ciekawy pojedynek. To będzie konfrontacja dużego z małym, mojego atletyzmu z jego i wierzę w to, że wyjdę z tej potyczki zwycięsko. Kluczem do sukcesu będzie zachowanie jasności umysłu i wcielenie dobrego planu taktycznego. Będę aktywny i z pewnością się nie poddam. Najważniejsze, by walczyć mądrze - dodał Jennings.