Czy jest siła, która w paryskim turnieju olimpijskim może zatrzymać 20-letnią Julię Szeremetę? Pewna swoich umiejętności i nieszablonowego stylu boksowania Polka idzie jak burza przez kategorię wagową do 57 kilogramów. Chyba nie było w tym turnieju pojedynku, w którym jej akcje nie stałyby niżej niż rywalki, ale za każdym razem - tanecznym krokiem i z uśmiechem na ustach już w trakcie trwania samej walki - wychodziła z każdej potyczki zwycięsko. Trener Julii Szeremety: Znowu wszyscy powiedzą, iż Jula nie ma szans Kontrowersyjna rywalka Julii Szeremety przerywa milczenie. "Niech sobie gadają" Niektórzy twierdzili, że już naprawdę "wyłoży się" w półfinale, w którym przecież stanęła oko w oko z jedną z gwiazd. Filipinka Nesthy Petecio jest o niebo bardziej doświadczona, wszak ma 32 lata, czyli także wiek ciągle ją premiował. A do tego ma na koncie wielkie sukcesy, na czele z brązowym medalem olimpijskim z poprzednich igrzysk w Tokio, a również była mistrzynią i wicemistrzynią świata seniorek. I co zrobiła Szeremeta? Zaboksowała tak, jakby zupełnie bez stresu wyszła sobie na salkę w klubie Paco Lublin. A przepraszam, zauważyła - jak to sama nazwała "swiatełka i muzykę", ale to jeszcze bardziej ją nakręciło. Podobnie jak największa scena tenisowego kompleksu Rolanda Garrosa. Pierwszą rundę przegrała, ale w dwóch kolejnych wzniosła się na wyżyny swojego talentu. A także, choć dopiero przechodzi przyspieszony kurs dojrzewania, właściwej sobie ringowej przebiegłości, sprytu, czyli mówiąc branżowym językiem: ringowego cwaniactwa. I na kartach pięciu sędziów rozprawiła się z Filipinką 4-1 (28:29, 29:28, 29:28, 29:28, 29:28). Nawet trener Tomasz Dylak, który już doskonale zna Julię, razem przeszli przez najtrudniejszy moment, gdy szkoleniowiec zażądał od swojej podopiecznej bezwzględnego przełączenia się na tryb profesjonalizmu, był zaskoczony. Nie spodziewał się, że ma taką perłę, która jest w stanie wszystkie bodźce, zazwyczaj deprymujące młodego sportowca w olimpijskim debiucie, przekuć na swoje atuty. Mnóstwo przed finałem mówi się na temat kobiecości jej rywalki z Tajwanu Yu Ting Lin, która mierzy się z zarzutami o to, że w ogóle nie powinna rywalizować w stawce płci pięknej. Julia Szeremeta bagatelizuje sprawę, podchodząc do wyzwania jak prawdziwy sportowiec, a podobnie zapatruje się na całą sytuację trener Dylak. - Na papierze tak będzie, że znowu wszyscy powiedzą, iż Jula nie ma szans. Jako trener też uważam, że to będzie najcięższa walka w jej życiu. Dużo, dużo cięższa niż ta półfinałowa. No ale ja się nie obawiam, bo wiem, że Julka w obronie jest fenomenalna i ułożymy taką taktykę, że spróbujemy "ukraść" dwie rundy i będziemy musieli wygrać już bardzo taktycznie. Tam już trzeba bezwzględnie przemyśleć każdy szczegół, opracować wszystko, bo tylko tak wyciągniemy wynik. Bo jeśli będziemy sobie boksować tak po prostu, czysty boks, to może być ciężko - mówił nam szkoleniowiec, a tymi słowami podkreślał poziom sportowy "córki Tajwanu", jak nazwał pięściarkę występujący w jej obronie prezydent państwa z Azji Wschodniej Lal Ching-te. Tomasz Dylak przewidział niesamowite kontrowersje. "Jesteśmy na to przygotowani" A następnie bezpośrednio nawiązał do napięć w przestrzeni publicznej. - Największą radość sprawiały mi wiadomości od moich starych przyjaciół, którzy zaczynali ze mną, którzy widzieli początki, to skąd startowałem. No i jak dostałem gdzieś po 12-13 latach wiadomość z przypomnieniem: "Tomek, pamiętasz to? A pamiętasz tamto?" to znowu mi łezka poleciała. Bo cieszę się, że oni pamiętają skąd to wszystko wyszło i jak to się zaczęło. Najlepsze wiadomości były po prostu od starych przyjaciół - podkreślił. Na koniec zwróciłem się do szkoleniowca: - Proszę jeszcze przekazać gratulacje od Andrzeja Gołoty. - Super, na pewno będzie się cieszyć - zapewnił. Artur Gac, Paryż