- Oświadczyłem się Marcie w... ringu, w połowie września 2008 roku w Kielcach, zaraz po wygranym pojedynku z reprezentantem Belgii Jacksonem Osei Bonsu o zawodowe mistrzostwo kontynentu. Ślub odbędzie się dopiero teraz, 2 października, w Mińsku Mazowieckim, niespełna miesiąc po walce o pas czempiona IBF z Dejanem Zaveckiem (4 września w Lublanie - PAP) - powiedział Jackiewicz, który od niedzieli przebywa w Słowenii. Pierwotnie wesele zaplanowane było na 4 lipca 2009 roku. Narzeczeni je przełożyli, bowiem okazało się, że Jackiewicz ma boksować eliminator IBF z Isaacem Hlatshwayo z Republiki Południowej Afryki. Ostatecznie do tej walki doszło w końcówce listopada, a rywalem był Delvin Rodriguez z Dominikany (Polak zwyciężył po dramatycznym boju - PAP). Jackiewicz był już raz żonaty. Nie ukrywa, że pierwszy związek był bardzo nieudany. - Niczego w życiu nie żałuję, co wcześniej robiłem, a było wiele złych, nawet bardzo złych rzeczy. Szkoda tylko, że kiedyś poznałem moją byłą żonę. Tak, tylko tego żałuję, choć z drugiej strony nie miałbym syna, 9-letniego dziś Jacka - dodał 33-latek. Od paru lat bokser związany jest z Martą Mrówką. Uchodzą za zgodną parę, choć Rafał zwraca się do swej wybranki po... nazwisku. - Bo ma takie ładne nazwisko - tłumaczy Jackiewicz, który z narzeczoną prowadzi "Mrówkolandię" - salę zabaw dla dzieci i przedszkole. W ten sposób mnóstwo czasu z nimi spędza ich córka Maja. Jackiewicz nie przywiązuje wielkiej wagi do dat i liczb, ale one go "prześladują". - Zawodową karierę rozpocząłem w 24. urodziny, tj. 17 lutego 2001 roku. Wygrałem na punkty ze Słowakiem Milanem Smetaną. W drugą rocznicę ślubu dostałem... rozwód. Natomiast świętując pierwsze urodziny syna, w czerwcu 2002 roku, zostałem pchnięty nożem, ostrze przebiło lewą komorę serca. Tylko szybka pomoc lekarzy ze szpitala w Mińsku Mazowieckim sprawiła, że przeżyłem - stwierdził. Nikt wówczas nie przewidywał, że wróci do sportu, a marzenia o sukcesach bokserskich były niedoścignionym marzeniem. Teraz, po ponad ośmiu latach, "Wojownik" Jackiewicz jest w przededniu życiowej walki - o mistrzostwo świata IBF. Broniącego tytułu Słoweńca Zavecka już kiedyś pokonał, więc ma psychologiczną przewagę. Kolejny atut - nie przegrał od pięciu lat z nikim. Wcześniej doznał ośmiu porażek, najczęściej za granicą, gdzie sędziowie - jak mówi - go "przekręcali". Jackiewicz jest do tego stopnia przekonany, że wygra, iż postawił... 20 tysięcy złotych u bukmacherów. - Kurs jest dobry, więc będę 50 tys. do przodu - śmieje się bokser, który uczył się walki na pięści w piwnicy swego bloku, a przede wszystkim na... ulicy i w dyskotekach.