32-letni Jackiewicz jest mistrzem Europy. Z tego pasa ma zrezygnować i prawdopodobnie w czerwcu rywalizować z Hlatshwayo - tych pięściarzy wyznaczyła federacja IBF do pojedynku o status oficjalnego pretendenta do tytułu światowego. W przypadku wygranej, polski pięściarz o pas IBF zmierzy się z dotychczasowym mistrzem Joshuą Clotteyem z Ghany lub - w przypadku zapowiadanej zmiany wagi przez Clotteya - z Delvinem Rodriguezem z Dominikany - Spełnia się marzenie, które jeszcze parę miesięcy temu było nierealne. Jeśli się okaże, że jestem za słaby, aby być mistrzem świata, wrócę na europejskie podwórko i znów powalczę o mistrzostwo kontynentu, bo pojedynki z moim udziałem dostarczają wielu emocji - powiedział Jackiewicz. Dwa lata temu nazwisko Jackiewicza nie było znane poza Polską. Toczył walki rankingowe, a w wolnym czasie grał w piłkę nożną w lidze okręgowej w Jutrzence Cegłów. Kolekcjonował też... samochody. - Motoryzacja to moja pasja. Właśnie kupiłem 53. auto w życiu. To pięcioletnie, czarne BMW x5. Nie miałbym tego pojazdu już teraz, gdyby nie pomoc Sławomira Pilniaka. To mój wierny kibic, który pomógł mi sfinansować zakup. Miałem kupić ten samochód dopiero za rok, po wygraniu zakładu, ale udało się teraz - dodał pięściarz z Mińska Mazowieckiego. Jackiewicz, mimo że boksuje w wadze półśredniej (ok. 67 kg), znany jest ze skłonności do tycia. Nic dziwnego, skoro uwielbia rozmaite ciastka, batoniki i słodycze. - Jeszcze niedawno musiałem zbijać nawet 12 kg, aby osiągnąć limit tej kategorii. Ale zawziąłem się i utrzymuję wagę w granicach 71 kg. Jeśli w przeciągu roku nie przekroczę 72 kg, wówczas wygram aż 55 tysięcy złotych. Stawka jest warta poświęcenia i odrzucenia smakołyków. Tym bardziej, że połowa auta jest na konto wygranego zakładu - przyznał.