- Bardzo, bardzo smutno, że Jurka nie ma już wśród nas. Ogromnie się zmartwiłam; bardzo dobrze znałam Jurka. Razem startowaliśmy w Tokio i Meksyku. Ponieważ w Meksyku lekkoatletyka skończyła się wcześniej, a jeszcze wszyscy byliśmy do końca igrzysk i był właśnie finał walki Kuleja, wybrałyśmy się razem z koleżankami - wspomniała.Jak zaznaczyła, akredytację miała na stadion lekkoatletyczny. - Starałyśmy się dostać do hali wejściem dla zawodników. Tłum był ogromny. Ktoś nas z tyłu pchał, z przodu. Kontroler oczywiście zorientował się, że my nie zawodnicy, ale kiedy już sprintem przeszłam przez te drzwi, to udało mi się dostać na salę, usiąść i kibicować Jurkowi. To były naprawdę piękne chwile i byłam szczęśliwa, że jestem świadkiem jego pięknego zwycięstwa i zdobycia drugiego złotego medalu - powiedziała.Szewińska przypomniała, że później razem działali w Towarzystwie Olimpijczyków Polskich i byli przez wiele lat członkami kapituły wyboru Sportowców Warszawy. - Ostatni raz widziałam Jurka pod koniec maja w Warszawie na Kępie Potockiej, na Pikniku Olimpijskim. Wydawało się, że wszystko naprawdę idzie w dobrym kierunku. Był pełen optymizmu. On miał cel, żeby wrócić, żeby dalej komentować i wszyscy wspieraliśmy go w tych marzeniach i realizacji celów. Bardzo się zmartwiłam, jak dzisiaj usłyszałam... To był dla mnie szok - powiedziała wybitna lekkoatletka.Podkreśliła, że Jerzy Kulej był wesoły, koleżeński, otwarty. - I właśnie takim go zapamiętam. Bardzo przyjacielski, z poczuciem humoru, energiczny. Zresztą było to słychać, gdy komentował walki. Był bardzo związany z boksem po zakończeniu kariery zawodniczej, cały czas tym żył - dodała Szewińska.