Hipokryzji prezydenta Sulaimana nie ma końca. I to na każdym kroku. To ten człowiek z jednej strony mówił o tym, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby wracający do boksu legendarny Mike Tyson znalazł się w rankingu światowym federacji WBC - twierdził, że wystarczy tylko, aby toczył zawodowe pojedynki. Z drugiej strony, w ostatnim czasie Meksykanin wspomniał, że wolałby, aby Tyson i Jones jr mierząc się w ringu mieli założone kaski oraz większe, 18-uncjowe rękawice. - Bezpieczeństwo tych zawodników nie może być zaniedbane, wierzę jednak, że Komisja Sportowa Stanu Kalifornia wszystkiego dopilnuje - mówił na początku miesiąca Sulaiman. Sprawy z rankingami tej organizacji są porażające. Dillian Whyte od wielu miesięcy uznawany jest za wiecznego pretendenta do pasa WBC w kategorii ciężkiej. Brytyjczyk nie może doczekać się starcia mistrzowskiego, choć taki pojedynek mu się po prostu należy. I tak naprawdę nikt nie wie, czy się w końcu doczeka. Sulaiman niedawno wymyślił także pasy "franczyzowe", co jest chyba jeszcze większą kompromitacją. Chcielibyśmy to jakoś odpowiednio wytłumaczyć, sam Sulaiman też to starał się zrobić przez media, ale jego wizje oraz to, co ten człowiek ma w głowie nas zdecydowanie przerastają. Na swoją szansę od WBC nie doczekał się również swego czasu Eleider Alvarez (25-1, 13 KO). Kolumbijczyk czekał na zapewnione mu starcie z Adonisem Stevensonem kilka dobrych lat. Ostatecznie mu się udało i wyszedł do ringu na starcie o mistrzostwo świata... federacji WBO, z Siergiejem Kowaliowem. I został mistrzem świata.