W wywiadzie opowiada też o trudnych momentach, kiedy był poza ringiem. "Miałem chwile zwątpienia, co więcej, depresję po trzeciej operacji. Niestety, często zaglądałem do kieliszka i zdarzyło się nie raz kokainy spróbować. Ale to już za mną, z pomocą bliskich mi osób wyszedłem z kłopotów i dziś znów chcę wygrywać jako sportowiec i człowiek. Boks to dla mnie miłość, a jej się nie przelicza na pieniądze, chociaż szukam sponsorów i mam nadzieję, że znajdę darczyńców, którzy wesprą finansowo moje przygotowania i starty. Nie mogę żyć bez pięściarstwa. Nic w życiu lepiej robić nie będę" - przyznał. Po dwóch latach przerwy wracasz na ring i wystąpisz w "Polskim Turnieju Wagi Junior Ciężkiej", organizowanym przez Krystiana Każyszkę. Igor Jakubowski: Zgodziłem się wystąpić w turnieju właśnie ze względu na Krystiana. To wspaniały człowiek, który jest promotorem bokserskim zupełnie innym od tych bardziej znanych kibicom. Dla niego pięściarstwo jest wielką pasją, a nie biznesem. Jako właściciel kilku dobrze prosperujących firm nie postawił sobie za bezwzględny cel zarabianie na boksie. Raczej dokłada do organizacji gal. Pochodzi z Kościerzyny i prowadzi karierę walczącego w kategorii junior ciężkiej Nikodema Jeżewskiego. Potem pojawili się kolejni młodzi zawodnicy z regionu, jak Kacper Meyna, który jest finalistą "Polskiego Turnieju Wagi Ciężkiej". Z Każyszką łączą nas koleżeńskie relacje, mogę zwrócić się do niego z każdą sprawą. Jestem mu wdzięczny, bowiem opłacił jedną z moich operacji ręki. Dziś w końcu jestem w pełni zdrowy i mogę wrócić na ring. W ćwierćfinale spotkasz się z 19-letnim Pawłem Nowaczyńskim, stawiającym pierwsze kroki w boksie. Brak zwycięstwa Igora Jakubowskiego nie tylko nad nim, ale i w całym turnieju byłby niespodzianką. I.J.: Przede wszystkim chcę sprawdzić, czy w wieku 28 lat, po wielu straconych miesiącach, jestem w stanie wrócić na taki poziom, który mnie by satysfakcjonował. Sam jestem ciekaw, w jakim miejscu dziś jestem. Żadnego z rywali nie zlekceważę i nie powiem, że łatwo z nim wygram, bo to byłoby nie w porządku. W wadze junior ciężkiej każdy dysponuje niezłym ciosem i nawet przypadkowe, ale celne machnięcie może sporo narozrabiać. Na papierze i w opinii ekspertów i kibiców wymieniany jestem jako faworyt, lecz nie będę dokładał sobie dodatkowej presji. Podchodzę do turnieju na luzie, spokojnie, mam się dobrze bawić i zobaczymy, gdzie mnie ta zabawa zaprowadzi. Najważniejsze, że czuję głód boksu. Walczę od 14. roku życia, a to już połowa mojego życia, które mam poukładane, jednak brakuje sportowej adrenaliny, człowiek chcę się jeszcze postresować i szuka ciągle nowych bodźców. W turnieju wystąpi ośmiu zawodników. Czy znasz kogokolwiek? I.J.: W boksie olimpijskim dwa lub trzy razy pokonałem Andrzeja Szkutę z Sokółki. Sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych odnosił Kajetan Kalinkowski, kojarzę też Rafała Rzeźnika. Coraz więcej wiem o moim rywalu, 19-letnim Pawle Nowaczyńskim. To ambitny lublinianin, o ciemnej karnacji, którego życie nie oszczędzało, od kilku lat mieszka w domu dziecka i walczy o lepszą przyszłość. Oczywiście ja też nam swoją wartość, wiem co potrafię, z jakimi świetnymi bokserami rywalizowałem przed kilkoma laty. To byli medaliści igrzysk i mistrzostw świata. Na olimpiadzie w Rio przegrałem z Brytyjczykiem Okolie, który w grudniu stanie do potyczki z Krzysztofem Głowackim o pas czempiona WBO. Nie ma takiej możliwości, aby Nowaczyński czymś mnie zaskoczył. Za dużo już widziałem i przeżyłem w boksie. Kto będzie w twoim narożniku? I.J.: Myślę, że zaskoczę wielu kibiców, bowiem mój szkoleniowiec to młodszy ode mnie Jordan Kuliński, solidny pięściarz, reprezentant kraju. Na co dzień jesteśmy kolegami, ale po wejściu na salę treningową relacje się zmieniają i jest tylko zawodnik i szkoleniowiec. Szukając trenera brałem pod uwagę osoby, które mnie dobrze znają i nie będą chciały na siłę zmieniać mojego stylu na typowo zawodowy. Jordan wie jak lubię boksować, a ja wiem, że z nim wrócę do swych bokserskich korzeni, tj. do lewego prostego, dobrej prawej kontry, dobrego wyczucia dystansu.