-49 kg Yoel Segundo Finol Rivas - Dawid Jagodziński PKT 5 (50:45, 50:45, 50:45) Tak naprawdę walka bez historii. Boksujący z pozycji mańkuta Wenezuelczyk "usiadł" na zakrocznej nodze, przepuszczał chaotyczne ataki Polak i bił z kontry, bądź wciągał go na bezpośredni lewy. Od półmetku czuł się już tak pewny swego, że opuścił ręce, bazując praktycznie tylko na swoim refleksie, ale i tak pozostawał nieuchwytny dla "Jagody". Dawid na dobrą sprawę trafił mocniej tylko lewym sierpem w pierwszej, oraz prawym prostym w trzeciej rundzie. Jednostronna potyczka i pewne zwycięstwo reprezentanta gospodarzy. -56 kg Jose Vicente Diaz Azocar - Marek Pietruczuk PKT 5 (50:44, 50:45, 50:44) Rywal w pierwszych minutach zaskoczył naszego reprezentanta. Ustawiony na mańkuta sprytnie przepuszczał prawy sierp Pietruczuka i natychmiast kontrował swoim dynamicznym lewym sierpowym bądź lewym hakiem pod prawy łokieć. Marek poukładał to sobie trochę i miał dobre pierwsze minuty trzeciego oraz czwartego starcia, gdy trochę agresywniej boksując zmuszał przeciwnika do błędów w obronie. Te dwie odsłony były naprawdę równe, ale sędziowie opowiedzieli się za Azocarem. On też zachował więcej sił na ostatnie trzy minuty i pewnie zwyciężył, choć w tym przypadku - pomimo wysokiej punktacji, nie było aż takiej dysproporcji jak w przypadku Jagodzińskiego. -64 kg Luis Martin Arcon Diaz - Damian Kiwior KO 1 Już w pierwszej akcji przeciwnik dał ostrzeżenie Polakowi swoim lewym sierpem. Półtora minuty później było niestety po wszystkim. W akcji prawy na prawy Kiwior spóźnił się o ułamek sekundy, zainkasował bardzo mocny cios na szczękę, ale zanim padł na matę ringu Diaz "poczęstował" go jeszcze akcją lewy-prawy. Wyglądało to naprawdę na groźny i ciężki nokaut i pani sędzina natychmiast - bez zbędnego liczenia, zastopowała potyczkę, pomimo iż Damian zaskakująco szybko poderwał się na nogi. Decyzja mimo wszystko wydawała się rozsądna... -75 kg Juan Carlos Rodriguez - Tomasz Jabłoński PKT 5 (46:49, 46:49, 46:49) Kapitan naszej Husarii jest duży jak na standardy wagi średniej, jednak dziś przy swoim rywalu wyglądał niczym młodszy brat. Na szczęście za potworną siłą Rodrigueza nie poszły umiejętności i Polak zanotował czwarte kolejne zwycięstwo w rozgrywkach WSB, wysuwając się na samotne prowadzenie w wyścigu po nominację olimpijską! Od pierwszego gongu przeciwnik "strzelał" bardzo obszernymi, za to dynamicznymi i nokautującymi bombami. Szybszy na nogach Tomek przepuszczał te ataki, kontrował ciosami prostymi i szukał w swoim zwyczaju miejsca w okolicach wątroby, starając się osłabić oponenta. Pół minuty przed przerwą Rodriguez trafił lewym sierpowym i Jabłoński wyraźnie ten cios odczuł. Schował się za gardą, wybronił kilka następnych uderzeń i zabrzmiał gong. O dziwo trójce sędziów to starczyło by typować 10:9 na korzyść rywala, ale to było wszystko co dziś mógł zrobić Polakowi. Rundy od drugiej do piątej to całkowita dominacja Tomasza, choć obszerne sierpy Rodrigueza raz na jakiś czas pruły powietrze. Lider naszej reprezentacji nieustannie polował lewym hakiem na korpus i na dobrą sprawę jedyne pytanie brzmiało, czy przeciwnik dotrwa do końca. Dotrwał, lecz o werdykt mogliśmy być spokojni. -91 kg Willy Kyakonye - Igor Jakubowski PKT 5 (47:48, 46:49, 47:48) Nie zawiódł Jabłoński, swoje zrobił również nasz lider wagi ciężkiej. Zeszłoroczny mistrz Unii Europejskiej w pierwszej rundzie zauważył lukę w gardzie młodego pięściarza z Ugandy i dwukrotnie skarcił go swoim prawym sierpowym w okolice skroni. W drugiej nie było może takich fajerwerków w ofensywie, jednak dzięki świetnej pracy nóg potężnie zbudowany przeciwnik nie mógł nawet zbliżyć się swoimi akcjami do naszego asa. W trzecim starciu bokser z Konina był o krok od wygranej przez nokaut. W akcji prawy na prawy huknął swoim sierpem, niemal natychmiast poprawił taką samą akcją i pod 20-letnim, czarnoskórym gladiatorem ugięły się nogi. Miał zachwiany błędnik, ale pomimo iż zraniony, machał rękami z pełnym skrętem tułowia i widocznie Igor doszedł do wniosku, że nie ma co kopać się z koniem. W czwartej odsłonie wypunktował rywala swoim lewym prostym i znając punktację na tym etapie, przez ostatnie trzy minuty skupił się już tylko na tym, by nie przyjąć nic mocnego. Kyakonye wygrał ostatnią rundę, ale całą potyczkę Jakubowski. Cztery walki i cztery zwycięstwa - oby tak dalej, bo igrzyska coraz bliżej.