Nie obyło się jednak bez kłopotów i niewiele brakowało, a Kubańczyk przegrałby tę walkę przed czasem. Ross był do tego pojedynku znakomicie przygotowany, jednak przewaga umiejętności oraz warunków fizycznych była zdecydowanie po stronie Hernandeza. Pięściarzowi z Kanady udało się jednak początkowo narzucić mistrzowi świata swój styl walki, polegający na chaotycznych wymianach ciosów w półdystansie. Już w trzeciej rundzie widać było, że Hernandez odczuł uderzenia przeciwnika, ale w przerwie trenerowi Uli Wegnerowi udało się nieco utemperować swego podopiecznego i czwarte starcie czempion przeboksował spokojnie, kontrolując walkę z dystansu. Jednak w piątej rundzie znów wdał się z Rossem w bitkę na zasadach rywala, którą przypłacił nokdaunem po prawym sierpowym. Nokaut wisiał nad Hernandezem, który dotrwanie do gongu zawdzięczał głównie nieprecyzyjnym zamachowym ciosom, którymi Ross próbował urwać mu głowę, raz sam padając nawet na deski po przestrzelonym lewym sierpowym. O dziwo po tym zwycięskim dla pretendenta starciu jego trener nakazał mu zmianę taktyki i bardziej przemyślane, techniczne ataki. Każda kolejna runda dobitnie pokazywała jednak, że to nie jest broń skuteczna przeciwko mistrzowi świata. Hernandez odzyskał kontrolę nad pojedynkiem, a w dziewiątej rundzie udało mu się nawet wstrząsnąć Rossem, który przez kilkadziesiąt sekund był na skraju nokdaunu. W ostatniej rundzie Kanadyjczyk znów spróbował swoich szaleńczych ataków i od razu Hernandez znalazł się w tarapatach, ale zostało już zbyt mało czasu na odwrócenie losów walki. Sędziowie punktowali 114-113, 115-112 i 116-112 dla mistrza świata i trzeba przyznać, że najlepiej obraz pojedynku odzwierciedlał pierwszy wynik.