Walka wieczoru od dłuższego czasu zapowiadała się na prawdziwą bitwę. Obydwaj pięściarze zapowiadali nokaut, a Haye odgrażał się, że urwie głowę rywalowi. Niestety pojedynek rozczarował. Wałujew konsekwentnie punktował przeciwnika, chociaż bez spektakularnych akcji, a Haye popisywał się głównie szybkością i refleksem, bardzo rzadko decydując się na atak. Przez 11 rund walka była wyrównana. Mocne ciosy, czy efektowne ich kombinacje można było policzyć na palcach jednej ręki. Stroną agresywniejszą, czyli pięściarzem dążącym do walki, był jednak Rosjanin i wydawało się, że pokona Anglika na punkty. W ostatniej rundzie Haye mocno trafił jednak Wałujewa. Mistrz świata zachwiał się, ale rywal nie zdążył zadać kolejnych ciosów i mierzący 213 cm kolos nie runął na ring. Po gongu oznaczającym koniec walki obrońca tytułu był spokojny. W myśl reguły, że mistrza trzeba mocno pobić, żeby odebrać mu tytuł liczył na zwycięstwo. Inaczej zareagował przeciwnik. Angielski pięściarz po walce cieszył się ze zwycięstwa, jakby znał już werdykt arbitrów. Ci remisowe rundy rozstrzygnęli na jego korzyść punktując: 114:114, 116:112, 116:112. Czy słusznie? Obserwując walkę zdawało się, że wygrał Wałujew, ewentualnie, że arbitrzy wytypują remis, ale nie tak zaskakujące rezultaty padały już na zawodowym ringu... Pokonując Wałujewa Haye (były mistrz świata kategorii junior ciężkiej) zanotował 23. zwycięstwo w 24. walce na zawodowym ringu. Natomiast Rosjanin poniósł dopiero drugą porażkę w 52. występie na ringu. W innej walce gali w Norymberdze były mistrz świata wagi ciężkiej John Ruiz pokonał Adnana Serina przez TKO w 7. rundzie. Były rywal m.in. Andrzeja Gołoty zapewnił sobie tym samym prawo walki z nowym mistrzem świata WBA - Hayem. Zobacz także Haye: Jestem najlepszym bokserem w wadze ciężkiej