Przed Imane Khelif już tylko jedna walka podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich. We wtorek Algierka nie dała szans swojej rywalce z Tajlandii i po jednogłośnej decyzji sędziów awansowała do finału. Kontrowersyjna Khelif znów zatriumfowała O żadnej bokserce nie mówi się w ostatnich dniach tyle, co o Imane Khelif. Reprezentantka Algierii została zdyskwalifikowana z mistrzostw świata za zbyt wysoki poziom testosteronu, co jednak nie przeszkodziło jej we wzięciu udziału w igrzyskach olimpijskich. Jeszcze głośniej zrobiło się po pierwszej walce 25-latki. Angela Carini poddała walkę, a po niej przyznała, że nigdy wcześniej nie otrzymała tak silnego ciosu, jak od Khelif. To, rzecz jasna, poniosło się szerokim echem, a obserwatorzy z całego świata zaczęli kwestionować płeć Algierki. Cała sytuacja nie jest jednak taka prosta, bo w tle znajduje się rosnący konflikt między MKOl a Międzynarodową Federacją Boksu (IBA). Warto wspomnieć, że to nie pierwszy występ Khelif na igrzyskach. Wzięła też udział w turnieju w Tokio, z tym, że z nim pożegnała się już po pierwszej walce. Wówczas nikt nie podnosił larum z jej powodu. We wtorek 25-latka stoczyła swoją trzecią walkę w Paryżu - i po raz kolejny wyszła z niej zwycięsko. Janjaem Suwannapheng nie potrafiła znaleźć receptę na rywalkę i ostatecznie przegrała po jednogłośnej decyzji sędziów. Suwannapheng: Khelif jest kobietą, ale... Rzecz jasna, po walce po raz kolejny zrobiło się głośno na temat niespotykanej przewagi, jaką Khelif ma nad swoimi przeciwniczkami. "Dziękuję Imane Khelif za uszczęśliwienie wszystkich Algierczyków tą zdecydowaną i wspaniałą kwalifikacją do finału.. Najważniejsze zostało osiągnięte i jeśli Bóg pozwoli, wszystko zostanie zwieńczone złotem.. Wszystkie algierskie kobiety i mężczyźni są z wami" - powiedział prezydent Algierii, Abd al-Madżid Tabbun. Kibice czekali jednak na wypowiedź Janjaem Suwannapheng. Khelif skupia się już wyłącznie na walce o złoto. Na jej drodze stanie Chinka - Liu Yang. Panie zmierzą się ze sobą w piątek późnym wieczorem.