Gorąco po walce Tomasza Adamka. "To nie miało prawa się wydarzyć". Raubo demaskuje "Górala"
- Ja nie mam nic do Kasjusza, ale wielki mistrz Tomek, który ringiem rozsławiał Polskę, teraz wylądował w klatce. Wiem, że finanse mają duże znaczenie, Tomek dostał dużą gażę, ale to nie powinno się wydarzyć. Tak wielki mistrz powinien mieć szacunek do osiągnięć sportowych i trenerów, którzy uczyli go boksu - mówi w rozmowie z Interią trener Zbigniew Raubo, były pięściarz, komentując walkę "Górala" z Kasjuszem Życińskim na PGE Narodowym. A jako przeciwstawny przykład sięga po Dariusza "Tygrysa" Michalczewskiego.

Artur Gac, Interia: Niektórzy wietrzyli sensację w walce Tomasza Adamka z Kasjuszem Życińskim.
Zbigniew Raubo, trener boksu: - Tak, tak, "eksperty"... Gdzie Kasjo ze swoimi problemami do Adamka?
Pana okiem co wydarzyło się w klatce na PGE Narodowym?
- Po pierwsze, to nie miało prawa się wydarzyć.
Do walki nie miało prawa dojść?
- Tak. Ja nie mam nic do Kasjusza, ale wielki mistrz Tomek, który ringiem rozsławiał Polskę, teraz wylądował w klatce. Wiem, że finanse mają duże znaczenie, Tomek dostał dużą gażę, ale to nie powinno się wydarzyć. Tak wielki mistrz powinien mieć szacunek do osiągnięć sportowych i trenerów, którzy uczyli go boksu, a nie robić z siebie małpę. Bo to tak wygląda. Trochę to smutne, ale niestety finanse przewyższają zdrowy rozsądek, lecz nikt mu tego nie zabroni. Tym bardziej, że to są uczciwie i legalnie zarobione pieniądze.
Jest taka granica, przy której Tomek będzie zdolny się zatrzymać, czy dopóki będzie miał oferty na poziomie miliona złotych, nie przestanie?
- No kto to odrzuci? Panie Arturze, kto to odrzuci?! Daj mi jednego sportowca, który za nic odrzuci milion złotych.
Dariusz Michalczewski.
- Nie, nie, nie. Mówmy o "oszołomach".
W tę kategorię nie będę wchodził. Ale żeby daleko nie szukać, ze znakomitą gażą pożegnał się Krzysztof "Diablo" Włodarczyk.
- Tam jest drugie dno. Tam jest drugie dno, ale nie chcę ruszać tematu.
W tym drugim dnie może chodzić o nazwisko...?
- ...ogólnie jest fajna pogoda, wie pan? Dzisiaj jest słońce i nie będzie padało. A co pan jadł na śniadanie?
Ja nie pamiętam co jadłem na obiad, a pan mnie o śniadanie pyta.
- (śmiech) Nic nie wiem. To są tylko moje przypuszczenia, ale nie mam pewności, więc nie będę się nimi dzielił.
Ale drugie dno jest?
- Na sto procent, coś mi tu nie pasuje. Zresztą Krzysiek ma ważny bokserski kontrakt z Andrzejem Wasilewskim. I koniec.
Ja mam wątpliwości. Kontrakt na pewno nie wygasł?
- Gdyby go nie było, Andrzej nie starałby się robić mu walk bokserskich. A wracając do Krzyśka, nie odrzuca się bez powodu iluś tam set tysięcy złotych.
To wróćmy do Darka Michalczewskiego.
- Darek głośno i wyraźnie powiedział, że ma pieniądze i się szanuje. Jeżeli miałaby być walka z Royem Jonesem jr, to w charakterze charytatywnym, a pieniądze zostałyby rozdysponowane. Bo Darek nie musi. Darek naprawdę nie musi.
Ale Tomek chyba też nie musi. Nie mam żadnych wątpliwości, że finansowo jest ustawiony.
- Panie Arturze, to jest milion złotych. No przecież to jest kawał szmalu, na wielu zawsze będzie robił wrażenie.

I znów wracamy do "Tygrysa".
- Darek powiedział, że musiałoby być 10 milionów dolarów.
Czyli nie schyli się po jeden, dwa, trzy, pięć milionów...
- Darek po żadne się nie schyli. Darek pomoże finansowo i charytatywnie, nie mylmy pojęć. On w ogóle nie brałby tego do swojej kieszeni.
Zatem z Tomkiem różnią się diametralnie?
- Oj tak.
A widzi pan taką "metę", przy której Tomek uzna, że to już o dwa mosty za daleko?
- Wszystko się zgadza, ale jeśli Tomek lubi się bawić tym boksem, a w takich walkach krzywda mu się nie dzieje, to jaki problem? Pobawi się z "ogórkami", a jeszcze na tym zarabia, więc dlaczego ma tego nie robić? Czy to jest tak do końca poniżanie się?
Pana zdaniem Tomek ma świadomość, że swoim nazwiskiem i dorobkiem sportowym legitymizuje widowiska freak-fightowe?
- Odpowiem tak: Tomek lubi pieniądze i bawi się za grube miliony.
A w ogóle śledzi pan te gale?
- Nie, nie oglądam. To nie to, że brzydzi mnie ta rozrywka, ile nie do końca jestem ciekawy, co oni tam robią.
Młoda publiczność będzie znała "Górala" przez pryzmat wielkim sukcesów w boksie?
- Nie, kompletnie. Teraz będą go pamiętali z walki z Kasjuszem. I to jest cena tych milionów. Młodzież dowiedziała się, że jest ktoś, kto jest lepszy od Kasjo. "To jest ten, kto wygrał z Kasjo".
Miał pan z Tomkiem w ostatnim czasie rozmowę w cztery oczy?
- Nie, absolutnie.
A co by mu pan powiedział, jakbyście się spotkali?
- Jego sprawa, co on robi.
W swoim stylu, wyraźnie i bezkompromisowo, wyraziłby pan swoją optykę?
- Przemilczę. Ciągle powtarzam: to na końcu są jednak "grube" miliony. I nikt nie ma prawa zabronić mu podnieść tych pieniędzy, które mu wkładają do kieszeni.
Artur Gac, Interia
Zobacz również:











