Champion przez półtorej minuty chodził za rywalem niczym za ofiarą, ale nie uderzał. W końcu zaczął strzelać swoimi pociskami, lecz dobrze pracujący na nogach challenger w chwilach zagrożenia szybko doskakiwał i klinczował. Taką samą taktykę Anglik stosował po przerwie. Nawet kilka razy wyprowadził prawy sierpowy, chociaż z lekką asekuracją. Gołowkin nie mógł dobrać się mu do skóry, natomiast dwa-trzy razy trafił lewym "dyszlem", wyprzedzając akcję rywala lewy na lewy. W trzeciej rundzie Murray polował ciosami na korpus, próbując osłabić "GGG". Kazach odpowiadał swoim lewym hakiem pod prawy łokieć, szukając miejsca na uderzenie prawą ręką. Dziesięć sekund przed końcem trafił prawym krzyżowym. Martin zachwiał się, ale dotrwał do przerwy bez liczenia. Tuż po gongu na czwartą odsłonę Giennadij ruszył jak po swoje. Trafił najpierw lewym sierpem, za moment poprawił prawym, jednak twarda szczęka Murraya wszystko znosiła. Dlatego mistrz zmienił taktykę, zamarkował cios na górę, by huknąć prawym hakiem na korpus. Anglik z grymasem bólu na twarzy przyklęknął i dał się wyliczyć do ośmiu. Za moment podobna akcja i drugi nokdaun. Na szczęście kilkanaście sekund później zabrzmiał zbawienny gong. Piąta odsłona to po prostu trzyminutowa walka o przetrwanie ze strony Martina. Przyjął bardzo mocny prawy podbródkowy oraz lewy sierpowy. Krwawił obficie z nosa i ust, ale nie dał się przewrócić. Zamiast pochwał za ambicję, w narożniku usłyszał "Okazujesz mu zbyt dużo respektu". W szóstym starciu starał się więc odgryzać. Problem w tym, że jego ciosy wyglądały jakby zderzały się ze ścianą, natomiast bomby Gołowkina przesuwały go o kilkadziesiąt centymetrów. W siódmej rundzie bombardier z Karagandy podkręcił tempo, pressingiem zamęczał i rozbijał przeciwnika i choć wydawało się, że koniec jest już bliski, Murray na samym finiszu potrafił zrewanżować się swoim prawym sierpowym, który oczywiście większego wrażenia na mistrzu nie zrobił. W ósmej Murray spróbował nawet podjąć rękawice i pójść na wymianę. W pierwszej minucie radził sobie naprawdę dobrze, w drugiej spuścił z tonu, zaś w trzeciej znów walczył już tylko o przetrwanie. Gołowkin zranił go podwójnym lewym sierpowym, lecz twardy pretendent, choć opuchnięty na twarzy, dzielnie stał na nogach. W dziewiątej odsłonie trwało polowanie na zranioną zwierzynę. Zranioną, krwawiącą, obolałą, za to niezwykle dumną i walczącą jak o życie. Murray przyjął kilka potężnych bomb na głowę, a mimo wszystko wciąż zrywami próbował raz na jakiś czas się odgryzać. Kazach trochę leniwie rozpoczął dziesiąte starcie, ale gdy po minucie spóźnił się i w akcji prawy na prawy i to on zainkasował cios od rywala, rzucił się na niego. Bombardowanie trwało w najlepsze. W końcu trafił przy linach prawym sierpowym, poprawił kolejnym prawym i Murray padł na deski po raz trzeci. Wstał jednak, gdy sędzia doliczał do ośmiu, a w tym samym momencie zabrzmiał gong. Gołowkin po przerwie ruszył jak czołg, zepchnął rywala do narożnika i gdy trafił straszliwym prawym sierpowym, do akcji w pięćdziesiątej sekundzie wkroczył sędzia Luis Pabon i zastopował potyczkę bez zbędnego liczenia, chcąc uniknąć masakry i bardzo ciężkiego nokautu. - Czuję się świetnie, tym bardziej, że taki mieliśmy właśnie plan taktyczny na tę walkę - mówił już po zejściu z ringu Gołowkin. - Strategia jaką ustaliliśmy przed pojedynkiem zakładała, że przez pierwsze pięć, może sześć odsłon, trochę poboksuję, a po półmetku go znokautuję. Oczywiście pretendent okazał się bardzo trudnym rywalem, jednak zakładaliśmy spokojne boksowanie przez sześć rund i nokaut w kolejnych dopiero - dodał "GGG", który nie ukrywa, iż czeka teraz na zgodę walki ze strony Miguela Cotto (39-4, 32 KO). - Chcę spotkać się z Cotto. Moim celem są pozostali mistrzowie świata oraz unifikacja innych pasów wagi średniej. Potrzebuję takiej potyczki unifikacyjnej, chcę Cotto - kontynuował champion federacji WBA i posiadacz pasa WBC, tylko w wersji tymczasowej. - Możemy bić się z Cotto w czerwcu, a nawet w maju. Czego tylko zechce. Przedstawimy mu atrakcyjną ofertę - wtórował swojemu podopiecznemu promujący go Tom Loeffler.