Po ostatnim gongu walki wieczoru w Nowym Jorku sędziowie byli jednomyślni i wszyscy punktowali na korzyść Gołowkina 114-113 oraz 115-112 (dwóch arbitrów). Z takim werdyktem polemizuje Jacobs, który napsuł Kazachowi sporo krwi, a największą stratę (8-10) poniósł w czwartej rundzie, gdy po dwóch ciosach z prawej ręki rywala wylądował na deskach. - Sądzę, że wygrałem przynajmniej dwoma punktami. Po nokdaunie powiedziałem Gołowkinowi, że będzie musiał mnie zabić - wyjawił 30-letni Jacobs, nie zdoławszy odebrać Gołowkinowi pasów federacji WBC, WBA, IBF oraz IBO w kategorii średniej. - W mojej opinii utwierdzają mnie kibice, ale teraz mogę tylko w pokorze znieść tę porażkę. Wielokrotnie szedłem z nim na wymiany, bo czułem, że mogę sobie na to pozwolić. "Czy to wszystko, na co cię stać?" - pomyślałem sobie, gdy wstałem po nokdaunie - stwierdził Jacobs. - Jestem gotowy dać mu rewanż - odparł Gołowkin, ale wydaje się, że w pierwszej kolejności może dojść do innej, hitowej walki Kazacha z Saulem "Canelo" Alvarezem. Między samymi pięściarzami nie było złej krwi, czego wyraz dał pięściarz z Karagandy, nazywając Jacobsa swoim ulubionym rywalem, tak w ringu z racji wysokich umiejętności, jak również kultury i okazanego mu szacunku. AG