Andrzej Gołota to jeden z najbardziej rozpoznawalnych Polaków. Wydawało się, że w 2009 roku Tomasz Adamek nieodwołalnie zakończył karierę "Ostatniej Nadziei Białych" - jak określano Gołotę w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy toczył porywające pojedynki - między innymi z Riddickiem Bowe'em. Teraz Gołota przygotowuje się do walki z Przemysławem Saletą, ale w "Kulisach Sportu" Polsatu Sport ujawnił, że jego marzeniem jest rewanż z Adamkiem. Niedawno Gołota obchodził 45. urodziny - to był początek stycznia. Trenował już wówczas w Warszawie pod okiem Andrzeja Gmitruka. "Spotykam się z tym trenerem raz na dwadzieścia lat" - mówi z uśmiechem Gołota - "Czas pokaże, czy jest lepszy od moich poprzednich trenerów". Gołota pracuje w hotelu Marriott - tuż przy Dworcu Centralnym. Kiedy rozmawiamy w "Panorama Bar & Lounge" - na 40. piętrze Marriotta - pytam o dzieciństwo Andrzeja. Potężnie zbudowany bokser nie kryje prawdy. Wychował się kilka ulic stąd - w kwartale, gdzie jest Krucza i Wilcza. Gołota przyznaje: "Chciałem się stąd wyrwać... Moi rodzice mieli bardzo ważne sprawy, nie mieli czasu dla mnie...". Gołota jako nastolatek wykazał się niebywałym talentem do sportu. W wadze ciężkiej - do 91 kilogramów - cztery razy wywalczył mistrzostwo Polski. Połączył potężną sylwetkę z kapitalnym wyszkoleniem technicznym. 20-letniemu chłopakowi pozwoliło to wywalczyć brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 roku. Później było trochę kłopotów z wymiarem sprawiedliwości. Ucieczka do USA. Znał już wówczas Mariolę Babicz, swoją przyszłą żonę. Mariola powtarza, że od pierwszego spotkania z Andrzejem wiedziała, że zostanie jego żoną. Gołota śmieje się i charakterystycznie zacinając się, mówi: "Ja, ja, ja nie wiedziałem, ona wiedziała...". Po chwili przyznaje: "Żona jest moim mentorem. Ja jestem w domu tylko przynieść, wynieść, donieść i koniec". Żona ostatnio kupiła mu wędki. "Nie są takie drogie" - mówi Gołota - "Jednak na razie czekają, na razie chcę walczyć z Saletą". To żona na początku lat dziewięćdziesiątych zapytała Andrzeja w USA, czy nie wróciłbym do boksu. "Popatrzyła na mnie, powiedziała, że staję się trochę otyły i czy nie chciałbym się poruszać? Poszedłem do gym'u. Trafiłem na trenera, zaraz znalazł się jakiś menedżer". Czy Gołota żałuje, że wrócił do ringu? Andrzej mówi: "Na początku w Stanach Zjednoczonych myślałem, że ucieknę przed boksem. Nie udało się...Czy dobrze się stało? Są za i przeciw...". Zrobił test na kierowcę ciężarówki, ale... później wygrał pierwszych 28 walk na zawodowym ringu. Pozwoliło mu to na wielkie walki z wielkimi rywalami. Do legendy boksu i to światowego przeszły dwa starcia z 1996 roku - z Riddickiem Bowe. Polak prowadził na punkty. Jednak i w Nowym Jorku i w Atlantic City został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa - w 7. rundzie, a następnie w 9. rundzie. Gołota mówi: "Byłem zdyskwalifikowany - tak było, ale odnotowałem postęp. Raz walczyliśmy siedem rund, później dwie więcej. Może za trzecim razem byłoby jeszcze lepiej?". Kiedy dopytuję się, co się stało, dlaczego tak się zachował, Gołota najpierw kpi: "Trzeba było mi powiedzieć, że prowadzę". Też kpię mówiąc, że byłem za daleko. Gołota żartuje: "Trzeba było przesłać mi esemesa". W końcu wyznaje: "Padło mnóstwo ciosów, to był ferwor walki. Naprawdę ciężko powiedzieć, co się stało". Później była klęska z Lennoksem Lewisem, ucieczka z ringu z Michelem Tysonem, remis z Chrisem Byrdem, porażka z Johnem Ruizem i znowu wielka klęska z Lamonem Brewsterem. Gołota przyznaje: "Żałuję tych walk o mistrzostwo świata, tych walk z wielkimi...". Mówię, że tego bym nie żałował, ale żałowałbym walk z Tomaszem Adamkiem, czy Przemysławem Saletą, jeśli miałbym je przegrać. Gołota przyjmuje to ze spokojem. Znowu trochę kpi: "Może Saleta mi pokaże, że nie warto żałować tamtych walk". I dodaje: "Może Saleta pokaże mi na czym polega pięściarstwo?". Mówi to jednak z szelmowskim uśmiechem. "Chciałbym walczyć z Adamkiem - bardzo chciałbym!" - wyznaje. "Zobaczymy na co mnie stać z Saletą, który rośnie w oczach. Od tego pojedynku wszystko zależy". Gołotę lubiła nasza noblistka Wisława Szymborska. Napisała piękny utwór: "Wieczór autorski". Oto kilka pierwszych linijek: "Muzo, nie być bokserem to nie być wcale. Ryczącej publiczności poskąpiłaś nam. Dwanaście osób jest na sali, już czas żebyśmy zaczynali. Połowa przyszła, bo deszcz pada, reszta to krewni. Muzo. Kobiety rade zemdleć w ten jesienny wieczór, zrobią to, ale tylko na bokserskim meczu. Dantejskie sceny tylko tam. W wniebobranie...". Gołota zadumał się, kiedy usłyszał ten tekst. Sam po śmierci poetki napisał kilka zdań. Na antenie Polsatu Sport zaczynam czytać: "Braknie mi Ciebie w moim narożniku...". Andrzej mi przerwał. W mediach krąży wersja zaczynająca się od "Braknie mi Ciebie". Andrzej prostuje: "Zabraknie mi Ciebie w moim narożniku, mimo że nigdy nie stąpałaś po ringu. Pozostaną wiersze. 'Dziękuję' to za mało...". Ciśnie się pytanie na usta: "Często sięgasz po pióro?". Andrzej odpowiada w swoim stylu: "Nie tak często jak myślisz"... Dla mnie to było naprawdę czarujące spotkanie ze sportowcem z pierwszych stron gazet - i to światowych. Sportowcem, o którym mówiło się w Polsce mnóstwo, ale rzadko przedstawiano jaki jest naprawdę. To się zmienia na dniach. Sam Andrzej stał się bardziej przystępny. Żegnając mnie, zaznacza: "Przez media nie mam czasu trenować". Po czym uśmiecha się od ucha do ucha i dodaje: "To jednak wcale nie jest takie nieprzyjemne". O szefie Polsatu Sport, Marianie Kmicie z którym utrzymuje częsty kontakt, mówi: "Niezły bajerant". Zaakceptował Martę Gulę z Polsatu Sport, która stara się uporządkować kontakty z mediami. Co więcej powstaje film o Gołocie. Zdjęcia są kręcone i w Polsce i w Stanach Zjednoczonych. "To może być dokument, który trafi nawet do kin" - relacjonuje Paweł Wójcik z Polsatu Sport, który jak mało kto żyje "Polsat Boxing Night: Gołota vs. Saleta". Kto wygra? - po wywiadzie z Gołotą jestem pytany o to nadzwyczaj często. Odpowiem cytatem z "Kilera": "Sam chciałbym to wiedzieć Stefan". Walka Gołota - Saleta odbędzie się 23 lutego w Gdańsku. Będzie prezentowana w systemie PPV w Cyfrowym Polsacie i na ipli. Autor: Roman Kołtoń