- Gołota ma już swoje lata (5 stycznia skończy 47 - PAP) i na ring już raczej więcej nie wróci. Sobotnie pożegnanie ma charakter symboliczny, bo to przecież legendarny sportowiec i wielka osobowość. Na miłe zakończenie zasłużył i on, i jego wielu kibiców, którzy od lat albo jeździli na walki Andrzeja, albo je oglądali, czasem w środku nocy, na ekranach telewizorów - powiedział PAP 63-letni Gmitruk. Gołota spotka się w czterorundowym pojedynku (od ponad 20 lat nie miał kontraktowanych tak krótkich potyczek) z Amerykaninem Nicholsonem, który jest starszy od niego o niespełna dwa miesiące. Obaj łącznie liczą 93 lata. Na poważnie rywalizowali ze sobą w marcu 1996 roku w Atlantic City. Po zakończeniu ósmego starcia Nicholson nie podjął walki. Dwudziestego piątego października w Częstochowie, jak zapowiadają, taryfy ulgowej nie będzie, ale zabraknie też punktacji sędziów, a co za tym idzie werdyktu. - Andrzej swoje przeszedł w karierze, a to, że ostatnio przegrywał, to nie pierwsza taka sytuacja w rządzącym się swoimi prawami boksie zawodowym. Muhammad Ali też na koniec notował już tylko porażki. Ale w tych i podobnych przypadkach nie zmienia to całościowej pozytywnej opinii o znakomitych pięściarzach. Nawet za 25 lat Gołota dalej będzie miał rzeszę swych sympatyków - dodał Gmitruk, który prowadził drużynę narodową m.in. na igrzyskach olimpijskich w Seulu (1988 r.), gdzie Gołota zdobył brązowy medal. W 2009 roku Gołota przegrał w Łodzi przed czasem, w walce uznawanej za "polski pojedynek stulecia", z debiutującym w wadze ciężkiej Tomaszem Adamkiem. Wydawało się, że to już koniec jego ringowych zmagań, ale zdecydował się na jeszcze jeden występ przed krajową publicznością. W lutym 2013 roku w Gdańsku żadnych szans nie dał mu rówieśnik Przemysław Saleta. Jeszcze wcześniej, przed walkami z rodakami, Gołota uległ też Rayowi Austinowi. Ostatnie zwycięstwo odniósł tuż po 40. urodzinach - nad innym zawodnikiem z USA, Mike'em Mollo. Wcześniej cztery razy bezskutecznie walczył o pasy mistrza świata w królewskiej kategorii ciężkiej. Ostatnią stoczył w maju 2005 roku w Chicago, gdzie już po 52 sekundach został znokautowany przez Lamona Brewstera. Przegrywał też z Brytyjczykiem Lennoksem Lewisem i Johnem Ruizem, a remis z Chrisem Byrdem przedłużył panowanie przeciwnika. Nicholson nie boksuje jako zawodnik od prawie 11 lat, tj. od przegranej w czwartej rundzie w grudniu 2003 roku z Ukraińcem Władimirem Kliczką. Ale to nie oznacza, że definitywnie rozstał się z pięściarstwem, bowiem pracuje jako trener. W ostatnich kilkunastu miesiącach aż trzy razy był w Polsce na walkach swojego podopiecznego, innego weterana, 49-letniego Olivera McCalla (bił się z różnym powodzeniem z Marcinem Rekowskim i Krzysztofem Zimnochem). Tym razem zamienią się rolami. Obaj twierdzą, że solidnie szykowali się do częstochowskiej gali i nie mogą doczekać się konfrontacji. - Jeszcze nigdy nie brałem udziału w walce pokazowej czy towarzyskiej, więc sam nie wiem, jak to wyjdzie. Ale stres już się pojawia - stwierdził Gołota na jednej z konferencji prasowych. - Spodziewam się wielkiego show. Jak ktoś go przegapi, to będzie miał powody, by żałować. Ważne dla mnie jest, by udowodnić wszystkim, iż nadal jesteśmy godni tego, by walczyć na ringu - dodał Nicholson. Do gali Fight Night 9 "Gołota vs. Nicholson - Pożegnanie" polski pięściarz szykował się pod okiem Tadeusza Romańskiego, który ćwierć wieku temu wygrał z nim w meczu ligowym. W zawodowej karierze Gołota odniósł zwycięstwa w 41 walkach, dziewięć przegrał, a jeden pojedynek zremisował, zaś inny uznany został za nieodbyty (z Mike'em Tysonem). Nicholson ma na koncie 42 zwycięstwa i pięć przegranych.