- Andrzej Gołota stanie w sobotę po raz czwarty do walki o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. Najświeższe w naszej pamięci są jego dwie ostatnie walki z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem. Czym różni się Lamon Brewster od tych pięściarzy? Jerzy Kulej: Na pewno tym, że jest fizycznie silniejszy od Byrda i od Ruiza. Jest też lepszy od nich technicznie, przynajmniej od tego drugiego. Brewster dysponuje silniejszym ciosem, ale wydaje mi się, że będzie łatwiejszy dla Andrzeja Gołoty od tych dwóch wymienionych przeze mnie bokserów. To będzie decydująca walka Andrzeja i on zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie - jeśli nie uda mu się wygrać - to nie będzie kolejnej szansy. To już jest czwarta jego walka o mistrzostwo, a przecież kiedyś mówiło się, że "do trzech razy sztuka". Widzimy, że Andrzej Gołota łamie wszystkie standardy, nawet te, do ilu razy ma być sztuka. Ta czwarta próba prawdopodobnie będzie udana i wszyscy mu tego życzymy. Sądzę, że nie mając żadnych perspektyw po ewentualnej porażce, to nie ma innego wyjścia jak tylko wygrać. Byrd i Ruiz jednak unikali otwartej walki z Andrzejem. Czy sobotni rywal Polaka będzie walczył? Czy możemy wreszcie spodziewać się emocjonującej walki? - Na pewno będzie to bardzo emocjonująca walka. Wrócę na chwilę do tych ostatnich dwóch walk. Andrzej nie był wtedy w pełni dyspozycji. Miał przecież bardzo poważną kontuzję lewej ręki, a on bez niej jest oczywiście słabszym bokserem. Jednak tamte pojedynki, mimo tego urazu, w naszej świadomości nie są jako przegrane, bo Andrzej nie został pokonany. Wszystkim wydawało się, że w walce z Ruizem Andrzej był zwycięzcą, a jednak sędziowie uznali, że bokser typu Gołoty, który już kilka razy podchodzi do tronu mistrza, powinien umieć coś takiego, czego Andrzej nie potrafi, czyli to, co pokazują inni świetni bokserzy, mowa oczywiście o konsekwencji. Jeśli już trafisz przeciwnika, to nie cofasz się - to jest punkt, na który sędziowie zwracają uwagę. W walce z Ruizem Andrzej miał już go na deskach, jednak odpuścił i dał mu szansę. Podobna sytuacja była z Byrdem, czy Grantem. Jest to pewna umiejętność, której Andrzej nie posiada i wydaje mi się, że sędziowie, aby wytypować mistrza świata, muszą zobaczyć zdecydowaną porażkę obrońcy tytułu. Myślę jednak, że jeśli Andrzej pierwszy mocno trafi rywala, to mam nadzieję, że będzie to efektowne zwycięstwo przed czasem. Czy Polacy z Chicago, którzy zasiądą w United Center będą w stanie pomóc Andrzejowi? Powiem więcej, nie tylko Polacy, bo Andrzej to jest taki symbol białego czempiona. Amerykanie, ci biali, chcą mieć białego mistrza świata. Wiadomo, że Polacy szczególnie chcą mieć polskiego czempiona. Mam nadzieję, że w Chicago będzie polski dzień, bo i Tomasz Adamek będzie walczył o tytuł. Na pewno całe miasto będzie kibicowało w tym dniu naszym bokserom. Andrzej Gołota to zjawisko niespotykane. Przegrywa walkę za walką, a wciąż czekamy na jego pojedynki? Jak można wytłumaczyć ten fenomen? Bo Andrzej Gołota jest bokserem, który walczy w specyficzny sposób. On nie wykorzystuje swoich szans. Jak walczył z Tysonem, to dostał tak mocny cios, jakby koń kopnął. Wtedy nie musiał wstawać, mógł przecież poczekać. Ale on chciał walczyć, poderwał się kiedy sędzia policzył do czterech, a mógł spokojnie posiedzieć sobie "do dziesięciu" i odpocząć. Jednak później zauważył, że Tyson walczy niebezpiecznie, że robi wrażenie dziwnie podnieconego. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Tyson nie poddał się analizie moczu na kontroli antydopingowej. Dlatego ta walka została unieważniona. Zatem jest coś takiego w tym naszym Andrzeju, że chce walczyć, że po ciosie zaraz wstaje. Ci którzy znają się na boksie dostrzegają właśnie takie elementy w jego walkach i stąd sympatia do niego. Bywały takie przypadki, że mieliśmy pretensje: po co zostawił Granta, dlatego nie skończył Bowe'a, tylko zadał mu ciosy poniżej pasa? Ale teraz jest już inny Gołota. Ma zdrową lewą rękę, jest mocniejszy psychicznie, uśmiecha się i żartuje. On ma rozpracowanego Brewstera i jest pewien zwycięstwa. Rozmawiał: Paweł Sikora RMF FM.