- Jestem gotowy na 75 procent. Ale do walki muszę być gotowy na 100. Walczę już szybciej, zadaję więcej krótkich ciosów i nie są to pojedyncze uderzenia, ale całe serie. Z tego jestem zadowolony - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Andrzej Gołota. - Natomiast zbyt często daję się trafiać. Moi sparingpartnerzy złapali mnie kilka razy w dziwnych pozycjach. Nie mogę sobie na to pozwolić w walce z Byrdem. - To, że Byrd nie ma nokautującego ciosu nie ma żadnego znaczenia. To jest mistrz świata, a dwadzieścia celnych uderzeń boli bardziej niż jeden nokautujący. Ja się przygotowuję tak, jakbym miał walczyć z Lewisem albo Bowem. Gdybym myślał, że on mocno nie bije, to nie miałbym po co wychodzić na ring. - Ciągle za mało uderzam podbródkowymi. Te ciosy są najlepsze w zwarciu, a wiadomo, że tak lubi walczyć Byrd. Ale mam chyba jakąś blokadę, bo w ten sposób najłatwiej przypadkowo uderzyć poniżej pasa. Muszę się jednak przełamać. Gołota mimo wszystko jest pewny swojej wygrany. - Jeśli chcecie zarobić, stawiajcie na mnie! Jestem przygotowany, żeby walczyć nawet 15 rund, z tym nie będzie problemu. Nie mam nastawienia typu: nokaut przed 5. rundą. Zobaczymy, co się będzie działo w ringu. Jeśli nadarzy się okazja, to mogę wygrać jednym uderzeniem, bo Byrd już nie raz leżał na deskach. A jeśli nie - wygram na punkty - stwierdził polski bokser.