Gołota po podwójnej operacji: Nawet nie wiedziałem, że jest w takim stanie
W czwartek media społecznościowe obiegła wiadomość, dotycząca zdrowia Andrzeja Gołoty, najpopularniejszego polskiego pięściarza w historii, czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrza świata. Fotografie wraz z krótkim opisem przedstawiła małżonka 57-latka, pani Mariola. Legendarny pięściarz porozmawiał z dziennikarzem Interii, przekazując bardziej szczegółowe informacje na temat pobytu w klinice i niespodziewanie podwójnego zabiegu, któremu się poddał.

Na dwóch zdjęciach, opublikowanych w mediach społecznościowych na kontach, prowadzonych przez panią Mariolę Gołotę, ujrzeliśmy w czwartek Andrzeja Gołotę w uniformie pacjenta. Z czepkiem na głowie, odzieniem szpitalnym, ciśnieniomierzem na lewej ręce i wenflonem umocowanym w dłoni tej samej ręki.
Andrzej Gołota przeszedł nie tylko zabieg barku. Przekazał detale
"Jest lepiej niż kiedykolwiek" - zaczęła swój wpis pani małżonka najpopularniejszego polskiego pięściarza zawodowego w historii. A następnie podziękowała kilku doktorom, jak również całemu zespołowi kliniki medycznej w Chicago o nazwie Midwest Orthopaedics w Rush. To właśnie w "Wietrznym Mieście" od kilku dekad mieszkają państwo Gołotowie.
Gdy jeden z kibiców wyraził zaniepokojenie i troskę, pytając o więcej szczegółów, w odpowiedzi mógł przeczytać: "Jest w porządku. To kontuzja barku" - doprecyzowała.
Andrzej Gołota odpowiedział na moją wiadomość tekstową i życzenia powrotu do zdrowia, przesłane z kortów Rolanda Garrosa w Paryżu. Nie upłynęło wiele czasu i zadzwonił. Dzięki temu poznaliśmy szczegóły operacji, której poddał się w renomowanej placówce medycznej.
Wielu zmylił fakt, że na zdjęciach to lewa ręka wyglądała na tę zaopiekowaną. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Lewa ręka, która kiedyś stanowiła potężną broń Gołoty w ringu, a później zatracił w niej moc na skutek poważnego wypadku samochodowego, wróciła do niezłego stanu. Tym razem lekarze w Chicago zajęli się prawą kończyną i to, choć nie było to w planie, bardziej kompleksowo.
- Ty pytasz, co ja wymodziłem? Człowieku, to już jest starość. Dopadła mnie - z właściwą sobie swadą rozpoczął rozmowę Andrzej Gołota. Gołota wytłumaczył, co konkretnie poszło pod skalpel medyków.
- Przede wszystkim zajęli się moim prawym barkiem, który wymagał operacji. A przy okazji jeszcze, za jednym zamachem, naprawili mi biceps w prawej ręki. Nawet nie wiedziałem, że jest w takim stanie, który także wymaga zabiegu - doprecyzował Gołota.
Operacja odbyła się pod pełną narkozą i właśnie stąd wenflon w lewej dłoni, gdzie drogą dożylną było także podawane znieczulenie.
Podwójny zabieg się udał i Andrzej Gołota ekspresowo opuścił klinikę. Gdy rozmawialiśmy, już był w swoim domu, a w głowie miał czekający go spacer ze swoim czworonożnym pupilem.
Artur Gac, Paryż


