Tym razem zadzwoniłem po to, by porozmawiać Buddy'm o Andrzeju Gołocie, który od czterech tygodni wylewa poty - dosłownie, bo w sali McGirta w Vero Beach temperatura rzadko spada poniżej 100 stopni Fahrenheita - przygotowując się do walki 9 czerwca w katowickim Spodku. Przygotowuje się, spotykając każdego dnia pięściarza, którego nazwiska na pewno szybko nie zapomni - Lamona Brewstera, z którym przegrał już w pierwszej rundzie przed dwoma laty w chicagowskim United Center swoją czwartą szansę zdobycia tytułu mistrza świata. Przy okazji, McGirt komentuje także decyzję Tomasza Adamka przejścia do wyższej kategorii wagowej... - Buddy, kończysz trening z Lamonem, zaczynasz z Gołotą? Obaj panowie nie mają sobie nic do powiedzenia? Buddy McGirt: Znasz Lamona, to jeden z najgrzeczniejszych ludzi jakich możesz kiedykolwiek spotkać poza ringiem. Temat walki sprzed dwóch laty w Chicago nie pojawił się nawet przez sekundę. Rozmawiają, żartują między sobą - normalka.. - Ale sparingów Gołota - Brewster nie planujesz?. Buddy McGirt: Aż tak bardzo się nie lubią. Nie, na pewno nie ustawię ich naprzeciwko siebie. Nawet w ochronnych kaskach. - Nieformalnie treningi z Andrzejem rozpocząłeś na początku roku, kiedy w tej samej sali przygotowywałeś do walki o tytuł WBC Tomka Adamka. Buddy McGirt: Nie nazwał bym tego "trenowaniem" Gołoty. Bardziej, korzystając z tego, że przychodził na salę, chciałem mu zwrócić uwagę na parę rzeczy, dać mu czas, żeby dokładnie wiedział, czego jeszcze chce od boksu. Gołota jest zupełnie innym człowiekiem niż Adamek - obaj ciężko trenują, nie ma z nimi żadnego problemu, ale Andrzejowi chyba łatwiej się "wyłączyć", odpocząć psychicznie po naszej harówce. - Jeśli jesteśmy przy Adamku - jak oceniasz jego przejście do wyższej kategorii wagowej? Buddy McGirt: Pierwsze słyszę, jestem zaskoczony... Nie jestem pewien, czy to dobra decyzja. Ten chłopak był idealny na półciężką, chyba nie powinien przeskakiwać piętro wyżej. Cios od rywala, który ma 200 funtów boli znacznie mocniej, niż tego ważącego 175. Znacznie mocniej. To już kategoria, w której naprawdę nie można pozwolić się trafiać. - Wracamy do Gołoty - największa różnica pomiędzy tym, który rekreacyjnie przychodził do ciebie w styczniu, z tym przygotowującym się do walki w Polsce? Buddy McGirt: Fizycznie żadnej, bo on zawsze wygląda tak, jakby miał zaraz wyjść na ring. Mentalnie olbrzymia - widać było po nim determinację. Gołota na pewno wie, że to jego ostatnia szansa, by coś zrobić w boksie. Na nic nie narzeka, tłucze worek, jakby chciał go rozwalić, dobrze rusza się na nogach. To było moje pierwsze pozytywne zaskoczenie - zwykle w wieku Andrzeja pierwsza co wysiada to praca nóg. U niego tego zupełnie nie widać. Nie wiem, czy to jego obsesja jazdą na nartach, czy fakt, że nie wyeksploatował się na ringu, ale w każdym razie na to nie muszę zwracać uwagi. Tak jak na to, żeby Gołota nie myślał tylko o tej walce 9 czerwca, żeby myślał o przyszłości. On chce jeszcze powalczyć, chce wygrywać. Nie powiem, że zostanie mistrzem świata, ale może w jego przypadku obowiązuje zasada do pięciu razy sztuka? - A na co musisz zwracać uwagę? Buddy McGirt: Żeby był znacznie bardziej agresywny na ringu. Z takim lewym prostym - ciągle jeden z najlepszych wśród ciężkich - powinien bardziej atakować, podwajać go, uderzać szybciej prawą i nie czekać na reakcję rywala. Co mu zrobią, jak ich trafi raz czy dwa lewą? Pójdą do przodu? We wtorek zaczynamy sparingi, zobaczymy jak Andrzej będzie sobie radził z żywym rywalem. W worki mi już porozwalał. Po sparingach krótka przerwa i lecimy do Polski. Będziemy w Katowicach tydzień przed walką. - Co poza rekordem (21 zwycięstw, 18 nokautów, 13 porażek) i tym, że ma pseudonim Bestia wiesz o rywalu Andrzeja, Jeremy Batesie? Buddy McGirt: Niewiele poza tym, że... wiem jak będzie walczył. Rzuci się na Andrzeja od pierwszych sekund, bo wie, że inaczej nie ma żadnych szans. Jeremy albo nokautuje, albo jest znokautowany. W Katowicach będzie to drugie. - Taktyka ataku na Gołotę od pierwszych sekund sprawdziła się w przypadku Brewstera... Buddy McGirt: ...ale Bates to nie Brewster - pod żadnym względem. Zresztą taka wpadka, jak przed dwoma laty się Andrzejowi już nie zdarzy. Ja na to nie pozwolę. Rozmawiał: Przemek Garczarczyk