Początek końca pojedynku "Główki" o pas mistrza świata i awans do finału prestiżowego turnieju World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej, nastąpił w drugiej rundzie. Wprawdzie Polak najpierw nieprzepisowo, acz w ferworze walki podczas klinczu, "pacnął" przeciwnika rękawicą w tył głowy, ale to, co zrobił Briedis, to był kryminał. Łotewski pięściarz, a żeby było jeszcze poważniej - zawodowy policjant, z impetem odwinął się i bezpardonowo wymierzył cios łokciem w szczękę Polaka. Nasz pięściarz padł na deski, ale że słynie z charakteru wojownika, nie miał zamiaru uciec się do sprytnej zagrywki, tylko wstał i zgłosił chęć kontynuowania walki. Dalsze decyzje amerykańskiego sędziego Roberta Byrda wołały o pomstę do nieba. 77-latek nie dał "podłączonemu" Polakowi więcej czasu na odpoczynek, a następnie przez jego indolencję, gdy nie słyszał gongu kończącego drugą rundę, sprokurował kolejny nokdaun na Polaku, a ciężki nokaut nastąpił już w kolejnej odsłonie. Przebieg pojedynku odbił się szerokim echem w całym światku bokserskim. Temat skandalicznych decyzji znalazł się w międzynarodowych mediach, a również ludzie boksu żywo komentują skandal z Łotwy. Doświadczonego, choć już sędziwego sędziego Byrda nie oszczędził jego rodak, były mistrz świata w kategorii superśredniej Caleb Truax. Słynny pięściarz wysyła arbitra na emeryturę i jasno wskazuje, jakie powinny być następstwa tego skandalu. - Byrd już nigdy nie powinien wchodzić do ringu. Ta walka powinna zostać uznana za nieodbytą. Głowacki został oszukany i skrzywdzony przez niekompetencję sędziego - ogłosił 35-letni Truax. - Briedis po walce przyznał się, że celowo uderzył łokciem Głowackiego oraz słyszał gong kończący drugą rundę, ale mimo to dalej wyprowadzał ciosy. Jeśli to nie wystarczy, żeby uznać walkę za nieodbytą, to nie wiem co trzeba zrobić - ostro ocenił amerykański pięściarz. Polska strona podejmuje w tej sprawie odpowiednie kroki. Promujący Głowackiego Andrzej Wasilewski i jego amerykański partner, będący prawnikiem Leon Margules, zgłosili oficjalny protest, a podobny krok ogłosił Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport, która była oficjalnym nadawcą gali. AG