- Ostatni rok był dla mnie niezwykle pracowity zarówno od strony sportowej, jak i prywatnej. Ale najważniejsze było zwycięstwo nad Tomaszem Adamkiem, ponieważ po raz pierwszy spotkałem się z pięściarzem tej klasy co on - mówił podczas wczorajszej konferencji Wiaczesław Głazkow (19-0-1, 12 KO), który 14 marca w ostatecznym eliminatorze do tronu federacji IBF wagi ciężkiej skrzyżuje rękawice ze Steve'em Cunninghamem (28-6, 13 KO). Ukrainiec zapewnił sobie tę walkę właśnie kosztem naszego walecznego "Górala". Pomimo dobrego finiszu Polak nie zdołał odrobić strat i przegrał z nim na punkty. - Adamek pokonał wcześniej wielu świetnych zawodników, a spotkanie z nim było dla mnie wielkim doświadczeniem. Potem miałem problemy prywatne w związku z wojną na Ukrainie. Moja babcia została zabita na ulicy podczas jednego z bombardowań. Teraz jednak jestem już skoncentrowany w stu procentach na treningach - zapewnia brązowy medalista igrzysk w Pekinie oraz srebrny medalista mistrzostw świata. - Nie jestem największy, lecz jeśli jesteś wystarczająco mądry w ringu, możesz ominąć rozmiary - dodał Głazkow. - On wykonał kawał dobrej roboty przeciwko Adamkowi. To wyglądało jakby stary lew został wyparty ze stada przez młodego lwa, a mój najbliższy rywal pokazał wówczas charakter i serce do walki. Z drugiej strony Adamek toczył w swojej karierze jedną wojnę za drugą i z pewnością był już starszy w ich walce. Ten facet nigdy nie unikał ciosów, tylko wręcz je pochłaniał, oddając swoje. Po porażce z Kliczką nie był już sobą, a gdy wyszedł do Głazkowa, wydawał się już trochę porozbijany. Mimo wszystko nic nie chcę umniejszać Wiaczesławowi, gdyż Adamek i tak pokonałby jeszcze większość zawodników - stwierdził Cunningham, który dla odmiany dwukrotnie z Polakiem przegrał. Za drugim razem jednak w kontrowersyjnych okolicznościach i do dziś się z tym nie pogodził. - Moim zdaniem wygrałem wtedy, ale wiemy doskonale jaka jest polityka w tym biznesie. Adamek miał wielu kibiców, ja prawie w ogóle - powiedział. Popularny "USS" - podobnie jak jego przeciwnik, nie należy do dużych "ciężkich", a wręcz jest mały, wnosząc do ringu niewiele ponad 90 kilogramów. Mimo wszystko odczytuje to jako swój atut. - Ja w ogóle nie jestem pięściarzem wagi ciężkiej, tylko wojownikiem, a moje warunki tylko mi pomogą w zdobyciu mistrzostwa świata. W spotkaniu przeciwko Tysonowi Fury zrobiłem rzeczy, o których niektórym nawet się nie śniło. Podczas każdego obozu koncentrujemy się na błędach rywala, a ja z każdym kolejnym występem jestem coraz lepszy. Trzeba przyznać, iż Głazkow również nie jest duży, więc szykuje się coś na wzór pojedynku w kategorii cruiser - dodał Cunningham. Przypomnijmy, że zwycięzca tej potyczki zapewni sobie walkę z Władimirem Kliczką (63-3, 53 KO) z pozycji obowiązkowego pretendenta do tytułu wszechwag.