Przypomnijmy, że wydarzenia miały miejsce na gali Kapeo Rocky Boxing Night w Koszalinie. Po pierwszej rundzie kibice nie wierzyli własnym oczom w to, co wydarzyło się już w drugiej odsłonie walki. Wszak pojedynek był zakontraktowany w pełni na zasadach bokserskich. Nagle Marcin Sianos, w trakcie wymiany ciosów, oburącz chwycił Artura Bizewskiego i zapaśniczą akcją rzucił go na matę ringu, a następnie - jakby tego wybryku było mało - całkowicie się pogrążył, wyprowadzając na głowę przeciwnika cios łokciem. Prawdopodobnie, gdyby nie szybka reakcja sędziego ringowego, dodałby kolejne nieprzepisowe uderzenie, ale arbiter chwycił go za rękę. Potężna kara i reakcja zawieszonego sportowca. Domaga się złagodzenia sankcji Zdecydowanie na wydarzenia zareagował współkomentujący galę Przemysław Saleta, który nie wierzył własnym oczom. - Za to, co zrobił, powinien zostać dożywotnio zdyskwalifikowany - grzmiał były mistrz Europy w wadze ciężkiej. "W ringu i hali wybuchła awantura. Furorę w internecie zrobiło nagranie, na którym zawodnik z Kołobrzegu w popłochu ucieka z areny" - relacjonował Polsat Sport. Niedługo po tym skandalu Sianos, dla którego to był debiut w zawodowej walce bokserskiej, doczekał się drakońskiej kary. Polska Unia Boksu, a więc organ nadzorujący w naszym kraju gale boksu zawodowego, zdyskwalifikowała sportowca na 5 lat, a więc do 7 marca 2029 roku. Dodatkowo nałożyła karę pieniężną w wysokości 7 tys. złotych, a informację podała do publicznej wiadomości. Kluczowa zmiana w walce Fury'ego z Usykiem? "Będziemy o to zabiegać". Możliwy wielki bałagan Dla Sianosa pojawiła się także furtka na złagodzenie kary, to znaczy skrócenie okresu dyskwalifikacji, a warunkiem było wpłacenie kary finansowej w terminie do 6 miesięcy. Od decyzji Komisji sprawcy przysługiwała możliwość złożenia odwołania do Sądu Arbitrażowego. I dopiero teraz dowiadujemy się, że Sianos bardzo szybko postanowił skorzystać z tej regulaminowej możliwości. W treści jego pisma, które opublikował portal ringpolska.pl czytamy, że zawodnik nie zgadza się ze stwierdzeniem Komisji, iż nie wykazuje skruchy z powodu swojego zachowania. Ponadto twierdzi, że jego sformułowania "nieudacznicy i darmozjady" zostały wyrwane z kontekstu i podnosi, że chciał osobiście przeprosić Bizewskiego, któremu oddał połowę swojej gaży. Z kolei za "całkowicie niezgodne z prawdą" uważa stwierdzenie, że jego zachowanie względem rywala było intencjonalne. Grzmi także, że obie kary - zarówno finansowa jak i zawieszenia - zostały mu wymierzone w maksymalnym wymiarze. Jako że odwołanie składa się poprzez Polską Unię Boksu, zwróciliśmy się do jej szefa, Jarosława Kołkowskiego z pytaniem, jaki jest ciąg dalszy tej sprawy. - Akta zostały przekazane do prezesa Sądu Arbitrażowego, gdzie w tej chwili - już poza nami - ta sprawa jest w toku. My oczywiście nie rozpatrujemy odwołań od własnych decyzji - przekazał nam sternik PUB. Sądowi Arbitrażowemu przewodniczy Stefan Jaworski.