Kameruńsko-francuski zawodnik mieszanych sztuk walki sprawił ogromną sensację 28 października 2023 roku. Francis Ngannou prawdzie nie wygrał z Tysonem Furym, bokserskim mistrzem świata w wadze ciężkiej federacji WBC, ale został ogłoszony moralnym zwycięzcą. Dlaczego? Był bowiem o włos, aby doprowadzić do niewyobrażalnego trzęsienia ziemi w sporcie, w którym postawił dopiero pierwszy krok. Choć ziemia w Rijadzie przynajmniej raz się zatrzęsła, gdy "Predator" rzucił na deski brytyjskiego kolosa. "Król Cyganów" potrafił się zebrać i dosłownie o włos zdołał na kartach punktowych pokonać debiutanta. Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 95:94, 94:95 i 96:93 na jego korzyść. Po prostu obłęd! Francis Ngannou zarobi niewyobrażalne pieniądze Jednak od razu stało się jasne, że niedoceniany Ngannou, skazywany na absolutne pożarcie, w jednej chwili wywrócił stolik. I nawet jeśli byłoby prawdą, że Fury go zlekceważył i tylko dlatego tak fatalnie spisał się na tle silnego jak tur rywala, to wiadomo było, że dla mężczyzny, którego trudy życia niesamowicie zahartowały, otwiera się wielki rozdział w boksie. I to od razu w najściślejszej czołówce. Wkrótce hitowa walka z Ngannou, a tu taka porażka. Anthony Joshua zaskoczony Szejkowie z Arabii Saudyjskiej zakochali się w boksie, a że ich zasoby finansowe są niewyczerpane, to przeformatowali boks. Nagle okazało się, że da się konfrontować najlepszych zawodników ze sobą, promotorzy wespół z nimi za wszelką cenę nie chronią rekordów bilansów, bo takich pieniędzy - jakie oferują na Bliskim Wschodzie - się nie odmawia. To właśnie dlatego w odstępie bardzo krótkiego czasu Rijad w Arabii Saudyjskiej będzie dwukrotnie światową stolicą boksu. Najpierw 24 lutego dojdzie do pojedynku, na jaki świat czeka od ponad dwóch dekad, czyli unifikacji wszystkich pasów mistrzowskich pomiędzy Ołeksandrem Usykiem i właśnie Furym, a już początkiem marca odbędzie się drugie święto boksu. Wówczas Ngannou skrzyżuje rękawice z Anthonym Joshuą, byłym pogromcą Władimira Kliczki, który w ostatnim pojedynku z Otto Wallinem - stoczonym, a jakże, w Arabii - pokazał, że prawdopodobnie wraca do swojej najlepszej wersji. "Usyk to śmieć". Amerykanin rzuca ukraińskiego mistrza "na deski". James Toney: Byłby niszczony Już przy okazji starcia z Furym "Predator", któremu pomaga sam Mike Tyson i mocno w niego wierzył, ogłosił, że zarobił więcej niż przez całą karierę w MMA. Wtenczas miał zgarnąć aż 10 milionów dolarów. Tamta rekordowa gaża szybko pójdzie w zapomnienie i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wiadomość, wszem i wobec, choć bez podania konkretnej sumy, przekazał Marquel Martin, menadżer Ngannou. - Francis zarobi znacznie ponad dziesięć milionów dolarów - obwieścił przedstawiciel 10. zawodnika w rankingu wagi ciężkiej federacji WBC.