Naprzeciw siebie stanęli bardzo szybcy zawodnicy, w dodatku ze świetnym refleksem i mocnym uderzeniem. Początkowo się trochę badali, ale w drugiej i trzeciej rundzie nieznaczną przewagę zyskał obrońca tytułu. Pretendent wrócił do gry czwartą odsłoną. W piątej świetnie skontrował prawym krzyżowym po odchyleniu, ale w samej końcówce champion zachwiał nim prawym sierpowym w okolice skroni. Po przegranej szóstej rundzie, challenger zyskał nieznaczną przewagę w siódmej i ósmej, operując dobrze lewym prostym i bazując na swoim refleksie. - Za bardzo nastawiasz się na nokaut - usłyszał w przerwie w narożniku Charlo. Ale Harrison złapał swój rytm. Ustawiał przeciwnika prostym bitym niczym z automatu, a w połowie dziewiątego starcia efektownie po zakroku skontrował również bezpośrednim prawym. Charlo poważnie zagroził Tony'emu dopiero w jedenastym starciu, gdy najpierw trafił prawym sierpowym, a potem prawym podbródkiem. Niepewny kart punktowych ostro ruszył na starcie ostatniej rundy. Trafił lewym sierpem, lecz Harrison sprytnie sklinczował i zażegnał niebezpieczeństwo. Gdy zabrzmiał gong kończący walkę, obaj w napięciu czekali na werdykt. Sędziowie punktowali 116:112 i dwukrotnie 115:113 - wszyscy na korzyść Harrisona! - To ja wywierałem presję, on praktycznie cały czas tylko uciekał. Przecież to ja powinienem wygrać - wściekał się były już czempion.