Amerykanin rozpoczął od ataków prawym na dół. Początkowo trochę przestraszony Portorykańczyk od drugiej rundy zaczął nieoczekiwanie przeważać nad leniwym olimpijczykiem z Londynu w barwach USA. Dominic nie radził sobie z odwrotną pozycją rywala i dopiero w końcówce czwartej odsłony wstrząsnął nim prawym sierpowym. Negron się zachwiał, ale wyratował go gong. Breazeale nieco żwawiej ruszył do ataku i wygrał piąte starcie. W szóstym również nieznacznie przeważał, jednak boksował zdecydowanie poniżej oczekiwań. I zamiast powiększać przewagę, w siódmej rundzie zainkasował, od wolnego przecież Negrona, najpierw prawy krzyżowy, a potem lewy sierp. Te ciosy nie robiły może wrażenia na Breazeale'u, ale na sędziach już mogły... W ósmej odsłonie były pretendent do mistrzostwa świata wagi ciężkiej ruszył na przełamanie. Zepchnął przeciwnika na liny, jednak jego ciosy w większości pruły powietrze. Wszystko wyglądało dla Negrona dobrze, aż zagapił się w połowie dziewiątej rundy i było po wszystkim. Breazeale strzelił prawym sierpowym w okolice ucha i znokautował Portorykańczyka. A gdy sędzia ogłaszał zakończenie walki, Dominic już wychylał się poza liny, rzucając wyzwanie mistrzowi WBC wagi ciężkiej, Deontayowi Wilderowi (40-0-1, 39 KO).