- Nasze spotkanie oko w oko było naprawdę długie, ale to mnie cieszy. Widziałem, że on czuje się w tej sytuacji mało komfortowo i tak naprawdę chciał się z tego jak najszybciej wymigać. Po tych wszystkich wymówkach, jakimi nas raczył, straciłem do niego szacunek jako mężczyzny i wojownika, może więc i lepiej, że na tej konferencji prasowej siedział cicho i nic więcej nie mówił. On miał już tak dużo wymówek, że ludziom robiło się już w pewnym momencie niedobrze. Gdyby to on wprowadził świetny plan taktyczny i pokonał mnie w ten sposób, po prostu bym mu pogratulował. A on? Szukał kolejnych wymówek. Tak to jest z tymi zawodnikami, którzy zastraszają innych i wierzą, że są nie do pokonania. Sonny Liston i George Foreman siali strach, ale kiedy przegrali po raz pierwszy, rozsypali się. Donald Curry bił wszystkich, kiedy jednak ktoś pobił jego, nagle zaczął przegrywać z prawie każdym. Wilder mówi dużo gówn... rzeczy, ale jest w dołku, a ja też kiedyś byłem w dołku. Nie wiem do końca, w jakim on jest naprawdę stanie psychicznym. Zresztą po jakimś czasie i tak nikt nie będzie pamiętał o jego wymówkach, tylko zostanie sam wynik, a o ile pamiętam, to mocno go pobiłem. Ludzie nie wierzyli, gdy mówiłem o tym, że pójdę na niego w rewanżu i będę wymieniał z nim ciosy. Ale tak zrobiłem. Tym razem będę jeszcze bardziej agresywny niż poprzednio - podgrzewa atmosferę "Król Cyganów". - W pierwszej rundzie naszej drugiej walki Wilder trafił mnie dwa razy prawą ręką, różnica była jednak taka, że do pierwszej walki zbiłem w pół roku 66 kilogramów, więc wychodząc do rewanżu byłem już w lepszej formie, a do tego cięższy. W tej nadchodzącej walce chciałbym ważyć nawet 130 kilogramów, tylko z głową, cały czas przy tym trenując. Póki co brakuje mi jeszcze trochę i nie przekraczam 123 kilogramów - kontynuował czempion World Boxing Council. - Na swój sposób jestem samolubny w tym co robię, bo nie muszę już walczyć i mógłbym siedzieć teraz z moją piękną żoną i dziećmi, zamiast siedzieć w Las Vegas. Pieniędzy starczy mi dla całej rodziny. Ale potrzebuję tego ryzyka, potrzebuję takiego wyzwania, więc robię to poniekąd dla siebie. Czasem czuję, że jestem w tym samolubny, ale to mnie nakręca. Robię to, bo to kocham - zakończył Fury. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!